czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 4










 Majka, przecież ja Cię kocham! 









Przyjaźń to niesamowita więź, która łączy co najmniej dwoje ludzi. Przyjaciel, to osoba, której możesz bezgranicznie zaufać, powierzyć jej wszystkie swoje smutki i sekrety. Przy przyjaciołach możesz się zachowywać tak jak chcesz. Nie musisz niczego grac, nikogo udawać, a kiedy zechcesz zamaskować swoje smutki on i tak wie, że coś jest nie tak. Przyjaźń to coś niesamowitego, czego każdy z nas powinien doświadczyć. Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapominają jak latać. Przy przyjaciołach możesz robić największe głupoty i masz pewność, że Cie nie wyśmieją. Co więcej..   się z Tobą wygłupiać! Przeżyłam tyle wspaniałych chwil z Tomkiem… A to, że znalazł sobie dziewczynę musi przekreślić wszystko pomiędzy nami? Po długach namysłach pomyślałam, ze odwiedzę go.  W końcu to był mój przyjaciel. To ze był z Nicole to jego sprawa. Przecież ma prawo do szczęścia, a ja nie mogłam mu w tym przeszkadzać.




- Cześć Tomuś – przywitałam się jak zwykle. Byłam nieco zdziwiona brakiem Nicole u Tomka, ale tłumaczyłam to sobie jej obecnością w pracy
- Cześć Majuś – przywitał się równie słodko
- Jak się czujesz?  - zapytałam troskliwie
- Całkiem dobrze, jutro powinni mnie wypisać.
- To wspaniale
- A co? Stęskniłaś się już za mną?
- Nie mam kogo w FIFE Niszczyc – wytknęłam mu język – przyniosłam Ci pomarańcze, Twój ulubiony sok wiśniowy…
- Majka, wiesz, że musimy pogadać?
-…mam też jabłka…
- Majka!
- Wafelki… nie zabrałam Man…
- Majka, porozmawiajmy – przerwał mi.
- Przecież ciągle mówię do Ciebie
- Wiesz o co mi chodzi…
- Tomek, jesteśmy dorośli, tak? Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. Mogłeś tylko uprzedzić, że jesteś z Nicole – starałam się to powiedzieć jak najbardziej przekonująco, lecz nie wiedziałam czy mi to do końca wyszło.
- Majka, ale ja i Nicole…
- Kochany, masz prawo być szczęśliwy. Ja nie ma  nic do waszego związku – skłamałam
- Ale właśnie.. my nie jesteśmy razem
- Co? Ale wy wczoraj.. ja widziałam was.. – mówiłam zdezorientowana – z resztą nie ważne. To Twoje życie, nie powinnam się w nie mieszać
- Przecież Ty jesteś częścią mojego życia  czy chcesz czy nie ja Cię będę w nie mieszał, bo jesteś dla mnie strasznie ważna. To z Nicole wczoraj nic nie znaczyło. Ona rzuciła się na mnie akurat wtedy, gdy weszłaś. Chciałem za Toba pójść, ale zobacz: Te wszystkie kabelki nie pozwoliły mi na to. Na dodatek ta wariatka powiedziała lekarzom, że jest moją dziewczyną!
- Mi powiedziała to samo, ale nie wierzyłam, dopóki nie zobaczyłam Was razem.
- Zapomnij o tym..
- Tomuś, no już spokojnie, bo Ci się jeszcze pogorszy.
- Majka, chodzi o to, że to dla mnie ważne, abyś nie wierzyła temu.
- Dlaczego? – zapytałam zdziwiona
- Bo.. Ja może nie powinienem tego mówić, ale podobasz mi się. Ciągle jesteś skupiona na tym swoim Leitnerze, ze nie widzisz jak ja bardzo się staram. Tak bardzo chciałbym,  żebyś choć raz spojrzała na mnie tak, jak patrzysz na niego, żebyś pomyślała o mnie tak, jak myślisz o mnie, żebyś… - mówił do mnie, a ja wtedy zdałam sobie sprawę z tego wszystkiego. Miałam obok siebie faceta, który kochał mnie nad życie, a ja ciągle rozmyślałam o tym, kogo nigdy nie będę mieć.
- Jaka ja byłam głupia – powiedziałam i nie wiedzieć czemu pocałowałam go. To był impuls.
- Majka nie, proszę nie baw się mną – powiedział odrywając się ode mnie
- Przepraszam… Tomek… Ja podczas tego wypadku zrozumiałam, że jesteś dla mnie strasznie ważny. Kiedy przerwało nasze połączenie odchodziłam od zmysłów.  Gdyby cos Ci się stało nie wiem co bym zrobiła. Przepraszam Cie za to wszystko. Jaka ja byłam ślepa. Ciągle byłeś obok mnie, a ja ślepo patrzyłam na tego piłkarza… raniąc Ciebie. Nie chciałam.. wybacz mi. Tomek, naprawdę jesteś dla mnie strasznie ważny. Wybaczysz mi?
- Myślisz, że byłbym w stanie Ci nie wybaczyć? Majka, przecież ja Cię kocham! Jak mógłbym Ci nie wybaczyć? – powiedział, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przytuliłam się tylko do niego i w takiej pozycji trwaliśmy do czasu, gdy pielęgniarka wyprosiła mnie z sali, ponieważ pora odwiedzin dobiegła końca…

Dziś Tomek wychodzi ze szpitala. Z samego rana wstałam i zabrałam się za pieczenie jego ulubionego ciasta. Chciałam mu jakoś wynagrodzić to wszystko...Kiedy już to zrobiłam przebrałam się po czym udałam się do szpitala odebrać mojego Tomka.
- Hej, jak się czujesz?- zapytałam kiedy weszłam do środka
- Cześć Majka - podszedł do mnie i zbliżył się do moich ust, by po chwili pocałować mnie w policzek - Dobrze. Czuję się bardzo dobrze, bo jesteś tutaj.
- Jedziemy? - zapytałam zabierając jego torbę.
- Czemu nie skręcasz? - zapytał kiedy przejeżdżaliśmy przez skrzyżowanie
- Jedziemy do mnie. Upiekłam Twoje ulubione ciasto i jeszcze zjesz obiad u mnie, bo przecież nie będziesz się sam męczył z tą ręką, a szpitalne jedzenie nie jest takie dobre.
- Zamówiłbym sobie jakąś pizzę, albo coś. Nie rób sobie kłopotu.
- To żaden kłopot dla mnie.
Weszliśmy do domu, zjedliśmy moje ciasto i zaczęliśmy rozmawiać. Na początku rozmowa jakoś nam się nie kleiła, a ja tak bardzo chciałam wszystko naprawić, chciałam, żeby było jak dawniej, ale cokolwiek zaczynałam mówić brakowało mi słów, żeby wyrazić co czuję. Tomek chyba to zauważył, więc zaproponował oglądanie filmu. Nie powiem, początkowo bardzo mi to pasowało, ale potem... ciągle czułam jego spojrzenie na moim ciele. Przecież on mnie kocha, ja też... powinnam. On tyle znosi dla mnie. To nie jest w porządku, aby on cierpiał przeze mnie.
Przysunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Chciałam, aby... sama nie wiem co wtedy chciałam. Doszło do tego, że znowu się pocałowaliśmy.
- Tak cholernie mocno Cie kocham - powiedział. Spodziewałam się, że to powie...
- Też Cie kocham - odpowiedziałam i dodałam w myślach "ale nie w taki sposób w jaki ty tego oczekujesz ode mnie"







Kilkanaście dni potem
Minął już ponad miesiąc. Razem z Tomkiem jesteśmy szczęśliwą parą. Tomek jest szczęśliwy i to się liczy. My, nadal zachowujemy się tak jak przedtem, ale teraz jest trochę inaczej z mojej strony... Czasem czuję się na prawdę niezręcznie, lecz po chwili to mija.
- Majka, kochanie, pamiętasz, że jutro idziemy na mecz?
- Jakbym mogła zapomnieć o czymś takim. Borussia ponad wszystko! Echte Liebe!
- Jesteś wspaniała, wiesz?
- Oj juz nie przesadzaj - powiedziałam i w tym momencie zadzwonił telefon - Pójdę odebrać. Przepraszam Cię na moment. To mama.
- Pozdrów ją ode mnie




- No cześć mamuś, co słychać?
- Dzwonię, bo muszę ci coś ważnego powiedzieć - westchnęła
- Stało się coś? Tato jest chory? - zapytałam zatroskana o zdrowie swojego ojca, przecież on ciągle chorował..
- Nie, nie z tatą wszystko w porządku po części. Majka, wiesz, ze my zawsze chcemy dla Ciebie jak najlepiej? - zawiesiła głos
- Mamo mów, bo zaczynam się martwić!
- Tato nie przeszedł kolejnych badań lekarskich. Szef zadecydował, że dla jego zdrowia będzie najlepiej ja przejdzie na wczesna emeryturę.
- Jeśli to ma mu pomóc to dobrze, co w tym złego?
- Chodzi o to, że to oznacza, że nie będziemy Ci już mogli wysyłać tyle pieniędzy jak niedawno. Jego emerytura nie jest wysoka i...
- Mamuś, nie przejmuj się tym. Znajdę sobie prace. Dam radę.
- My jednak nie chcielibyśmy Cie tak obarczać.
- Mamo, jestem już dorosła. Poza tym i tak nosiłam się z tym, żeby zacząć pracować.  Pozdrów tatę ode mnie.
- Dobrze, to ja już kończę, jeszcze muszę obiad ugotować.
- To ja już Cie nie zatrzymuję. Albo wiesz co? Tomek Was pozdrawia.
- Dziękujemy, pozdrów go również od nas.
- Dobrze, pa.. - powiedziałam i rozłączyłam się

Od razu po zakończeniu rozmowy z mamą przekazałam wszystko mojemu chłopakowi. Tomek obiecał mi, że pomoże mi w szukaniu pracy. Najpierw jednak chciał abyśmy zamieszkali razem. Wtedy, zmniejszylibyśmy opłaty, a ja nie musiałabym iść do pracy. Ostatecznie udało mi się wymigać uzasadniając to tym, że to jeszcze dla mnie za wcześnie. Tak na prawdę nie wiem czy kiedykolwiek będę gotowa zamieszkać z Tomkiem. Jeszcze kiedy nie byliśmy razem... wtedy zgodziłabym się bez zastanowienia, ale teraz sytuacja jest zupełnie inna. Byłoby mi całkiem niezręcznie. Znam Tomka już długo i wiem, że nie mógłby mnie skrzywdzić. Przecież on mnie kocha... Teraz sama już nie wiem czy dobrze postąpiłam będąc z nim, ale kiedy spoglądam na jego uśmiechnięta twarz i te iskierki w oczach czuję, że dobrze robię... Tomek się o mnie troszczy. Nie mogę na niego narzekać i to w tym wszystkim jest najgorsze...





Dziś od samego rana szukałam pracy. Szczerze? Miałam wszystkiego dosyć! Ciągle miałam za male doświadczenie, albo nie miałam odpowiednich kwalifikacji, albo byłam po prostu za młoda. Przecież ja mam dopiero 20 lat, jestem po liceum na pierwszym roku studiów. Jak miałam zdobyć doświadczenie? Dobijało mnie to wszystko. Mój zapał do pracy był odwrotnie
proporcjonalny do chęci zatrudnienia mnie przez pracodawców. 
Chcąc zrobić sobie przerwę udałam się na spacer po parku, którego celem było dojście pod Idunę. Zawsze kiedy chciałam pomyśleć lub odpocząć przychodziłam pod stadion. Nie wiem dlaczego. Po prostu uspokajało mnie to. Nagle mój wzrok przykuła kartka wisząca na tablicy ogłoszeń przed stadionem, na której było coś napisane wielkimi literami. Podeszłam bliżej, aby sprawdzić dokładniej co to. Okazało się, że było to ogłoszenie w sprawie pracy. Ucieszyłam się. Postanowiłam złożyć swoje CV również tutaj. Pewnie i tak mnie nie przyjmą, ale przynajmniej będę miała świadomość tego, że spróbowałam. Kiedy już złożyłam potrzebne dokumenty udałam się do mieszkania, gdzie miał czekać na mnie Tomek. Obiecałam mu przecież wspólny obiad dzisiaj.  Gdy wróciłam, jego jeszcze nie było "pewnie jest w pracy jeszcze" - pomyślałam. Czekałam godzinę, lecz nie wrócił. Dzwoniłam, ale nie odbierał. Zadecydowałam, ze nie będę dłużej na niego czekać. Zjadłam, zebrałam się i udałam na wykłady. 

Minął tydzień, a do mnie odezwał się tylko jeden pracodawca. Tak, zostałam kelnerką. Może to nie jest praca moich marzeń, ale na początek mi wystarczy. Przecież jestem i tak zatrudniona na miesiąc w zastępstwie za pewną kelnerkę.  Moja szefowa jest strasznie miła. Obiecała, że godziny pracy zostaną dostosowane do moich studiów. Jestem jej strasznie wdzięczna za to! Dam jakoś radę, prawda? Dodatkowym atutem jest lokalizacja. Kawiarnia ta znajduje się blisko stadionu, a więc również blisko mojego mieszkania. Kto wie? Może spotkam kogoś ciekawego?


Co do Tomka... teraz to on jest strasznie dziwny i tajemniczy.  Zaczęliśmy spędzać ze sobą strasznie mało czasu. Ja rozumiem, on pracuje, ja pracuję, a do tego jeszcze moje studia, ale przecież można wygospodarować trochę czasu dla nas, tak? Czasem wydaje mi się, że ode mnie woli swoich kolegów. Nie powiem, przyjaciele są ważni w życiu, ale ja też jestem jego przyjaciółką i dziewczyną. Jestem albo byłam...

______________________________________

A więc moja kochano bloggerko Dago, jak obiecałam jest trochę dłuższe.
Specjalnie dla Ciebie szybciej!
Mam nadzieję, że się spodoba.
Jesteście? Komentujcie :) To bardzo pomaga.
Buziole :***

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 3










"No wiesz, ślub, wspólny dom, dzieci..."











Czasem bywa tak, ze potrzebujemy na chwile odetchnąć. Pobyć samemu, żeby wszystko przemyśleć, albo porozmawiać z kimś.  Problem pojawia się wtedy, gdy nie mamy do kogo się zwrócić z naszym problemem. Wtedy czujemy dziwną pustkę. Staramy się odciąć od rzeczywistości i pomyśleć nad tym wszystkim. Zastanowić się nad tym, co  zrobiliśmy źle i co możemy poprawić, bo przecież często to my sami jesteśmy powodem naszych niepowodzeń obierając zły kierunek. Ciągle rozdrapujemy stare rany, nie dostrzegając jak bardzo tym ranimy innych, tych, którzy są nam bliscy...



Był już wieczór. Nie wiedząc co ze sobą zrobić nadal płacząc błąkałam się po Dortmundzie. Teraz, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, jak ważny jest dla mnie Tomek Nicole musiała wszystko zniszczyć.
Zmęczona już długim spacerem usiadłam na ławce obok jakiegoś chłopaka, by choć na  chwilę odpocząć. Wędrowałam tak już może z dwie godziny, więc nogi miały mnie prawo boleć...  Ów nieznajomy był w kapturze, dlatego nie mogłam stwierdzić jak wyglądał. Szczerze? Nie obchodziło mnie to. Normalnie bałabym się, ale teraz... Teraz wszystko mi już było obojętne. Gdy usiadłam on spojrzał na mnie, wyciągnął słuchawki  z uszu i zaczął rozmowę.
- Przepraszam, wiem, ze nie powinienem, ale nie potrafię patrzeć jak kobieta płacze. Może mogę jakoś pani pomóc? - zapytał podając mi chusteczki
- To miłe z pana strony, ale mi nikt nie pomoże… - odparłam ledwo słyszalnie
- Może chcesz się wygadać? Niektórzy mówią, że to pomaga.
- A Tobie? Tobie to kiedyś pomogło? - zapytałam przechodząc na "Ty"
 - Tak – odparł po chwili namysłu – może nie rozwiązało problemu, ale poczułem się wtedy lepiej, ale jeśli nie chcesz mówić nie będę nalegał. Nic na siłę, prawda? – powiedział i nastała chwila krępującej ciszy.
- Czasem jest po prostu tak, że jesteś strasznie zagubiony w życiu, nie wiesz co masz zrobić i masz wszystkiego dosyć. Czasem los chce nam pomóc stawiając na naszej drodze drugiego człowieka, który pomaga nam wyjść z dołka. Czujesz się przy nim  po prostu dobrze. Zaczynasz zapominać o tym wszystkim co się działo. Stajecie się sobie coraz bliżsi. Jesteście wspaniałymi przyjaciółmi, a w dniu kiedy uświadamiasz sobie, że to jednak coś więcej, ze ta osoba jest dla Ciebie strasznie ważna dostajesz kopa od losu. Wchodzisz do szpitalnej sali po kilku godzinach niepewności co się z nim działo i co widzisz? Widzisz jak całuje się z dziewczyną której nienawidzisz. On też jej nienawidził, przynajmniej tak Ci mówił. Wiesz jak ja się wtedy czułam? Wiesz jak ja się czuję teraz? Wiesz? Nie wiesz jak to jest – powiedziałam i łzy spłynęły mi po policzku. Chłopak nic nie powiedział. Nigdy w  życiu jeszcze nie miał takiej sytuacji. Przytulił mnie do siebie i pozwolił  mi się  wypłakać w jego ramię. Wiedział, że jego słowa nic nie pomogą. Nie wiedział jak to jest, ale domyślał się jak  może mi być ciężko. Chciał mi pomóc, czułam to, ale zupełnie nie wiedział jak.
- Przepraszam Cię – powiedziałam pochlipując.- nie znamy się, a ja robię Ci tyle kłopotu. Przepraszam – rzekłam odsuwając się od niego.
- To dla mnie żaden kłopot. Naprawdę.
- I tak wiem, ze nie powinnam Ci zajmować tyle czasu. Siedzimy tu już ponad godzinę. Na pewno miałeś wiele ważniejszych spraw do załatwienia, a ja? Tylko niepotrzebnie zatrzymałam Cie tutaj. Powinnam iść już do domu. Dziękuję za wszystko.
- Sama? O tej godzinie? Przecież już prawie północ!
- No i co? Dortmund to spokojne  miasto. Poza tym jestem już duża, poradzę sobie
- Pozwól mi Cię odprowadzić, proszę – powiedział. W tym momencie miałam przeczucie,  że chłopak czuł się za mnie w pewnym sensie odpowiedzialny. Nie mogłam tego logicznie wytłumaczyć. Po prostu tak czułam.
- Nie trzeba. I tak za dużo czasu Ci zajęłam. Mogłeś odejść, mogłeś zostawić mnie samą, mogłaś się mną nie przejąć, ale zrobiłeś to. Nie znasz mnie, ale zostałeś i pomogłeś mi. Dlaczego?
- Mogę wiedzieć jak Ci na imię?
- Majka – odpowiedziała nieco zbita z tropu
- Majka – powtórzył – śliczne imię… wracając do tematu. Droga Maju.. czasem już tak po prostu jest. Widzisz jak ktoś jest smutny i musisz mu pomóc. Czujesz, że powinieneś to zrobić, ale nie wiesz dlaczego. Po prostu chcesz. Tak mów Ci serce. I ja nie mówię tego,  bo mi Cię żal. Musiałem to zrobić. Tak mnie wychowali w domu…
- Dziękuję, bardzo Ci dziękuję – powiedziałam i przytuliłam go – naprawdę bardzo mi pomogłeś. Pójdę już do domu – pocałowałam
nieznajomego w policzek i pożegnałam się.
- Masz, ubierz. Zimno jest - powiedział podając mi swoją kurtkę
- Nie trzeba - powiedziałam lekko zmieszana. Nie powiem miło mi się zrobiło. Chłopak jednak nie zmienił swojego zdania. Po chwili postanowiłam ubrać jego kurtkę.
- Tak jak myślałem, owiniesz się w nią co najmniej dwa razy, ale przynajmniej będzie Ci cieplej
- Oj już nie przesadzaj - odparłam uśmiechając się
- To gdzie mieszkasz?
- Na Tumweg
- Nie daleko stadionu
- A no wiem, nie muszę się męczyć z dojazdami. Mogę sobie spokojnie na piechotę przejść.
- Chodzisz na mecze? - zapytał lekko zdziwiony
- A co w ty dziwnego?
- Nie, no nic. Gdybym nie wiedział, że jest ktoś w twoim życiu taki ważny oświadczył bym Ci się tutaj.
- Ale Ty głupi jesteś - zaśmiałam się - A co byś zrobił gdybym się zgodziła?
- No wiesz, ślub, wspólny dom, dzieci...
- Głupek - nie wiem dlaczego, rozśmieszał mnie. Może to przez jego teksty. Nie wiem. Przy nim czułam się jakoś dziwnie swobodnie i spokojnie.
- To tutaj - powiedziałam kiedy staliśmy pod moim blokiem. - Skoro już mnie odprowadziłeś, to może w ramach rewanżu dasz się zaprosić na herbatę? - zapytałam
- Może innym razem. Nie chcę robić kłopotu - rzekł. no to mnie teraz załatwił
- Przecież to ja Tobie narobiłam strasznie dużo kłopotu - odparłam - ale skoro nie chcesz, proszę - oddałam mu jego kurtkę. - Dziękuję za miło spędzony czas - przytuliłam go, pożegnałam się i weszłam do mojego bolku.


 Po przekroczeniu progu od razu udałam się do sypialni. Byłam strasznie zmęczona tym całym dniem, ale dzięki temu spotkaniu poczułam się znacznie lepiej. Nie przeszkadzał mi nawet fakt, ze nie wiedziałam kim był ten chłopak, ani jak wyglądał (miał kaptur na głowie). Chciałam tylko, żeby ktoś ją wysłuchał i zrozumiał, a on właśnie bezinteresownie to uczynił. Cieszyłam się,  że właśnie dzisiaj go spotkałam. Szkoda tylko, ze pierwszy i ostatni raz…







_____________________________________
Hej.
Jeśli pomyliłam nazwę ulicy przepraszam bardzo. Tak podały wszechwiedzące Google :P
No to chyba tyle ode mnie ;)
Miłego (?) czytania
Buziole :***

czwartek, 17 lipca 2014

rozdział 2







To wcale nie jest jego dziewczyna!








"(...) - Tomek, Tomek słyszysz mnie? Proszę Cie odezwij się, Tomek!!! –krzyczałam do słuchawki lecz nikt nie odpowiadał."



Byłam w totalnym szoku. Zupełnie nie wiedziałam co się dzieje z moim przyjacielem. Tomek nie odzywał się do słuchawki telefonu. Tak bardzo bałam się. Nie wiedziałam co z nim jest. Ten strach był najgorszy... Nerwowo włożyłam klucz do stacyjki samochodu i jak najszybciej ruszyłam do jego domu. Na miejscu było już pogotowie. Podbiegłam do lekarzy by zapytać o stan zdrowia Tomka, lecz oni nic  nie chcieli mi powiedzieć. Uznali, że wszelkich  informacji udzielą dopiero w szpitalu, ponieważ teraz nie mają czasu. Przelękłam się jeszcze bardziej. Przecież to mogła być wszystko! Nie pozostało mi nic innego jak pojechać za karetką. Oczywiście z moim szczęściem nie było żadnego miejsca na parkingu, więc musiałam zaparkować gdzieś dalej. Kiedy zmęczona i zestresowana biegiem weszłam do szpitala dostrzegłam, że przed salą, w której miał leżeć Tomek czekała już tam Nicole. Ta dziewczyna działała mi na nerwy. Pracowała razem z Tomkiem, kleiła się do niego, ciągle udawała słodką i niewinną, a kiedy tylko Tomek znikał  z jej pola widzenia stawała wredna. Nienawidziłam jej tak samo jak ona mnie. 
- Co Ty tu robisz? - zapytała z wredotą w głosie. Ona to ma chyba wrodzone...
- O to samo mogę Ciebie zapytać - odpowiedziałam
- Czekam na Tomka jak się pewnie domyślasz. Jak się dowiedziałaś, że tutaj jest? - zapytała już trochę milej. Czyżby obudziły się w niej jakieś uczucia?
- Dzwoniłam do niego, kiedy nagle coś przerwało. Usłyszałam głośny huk i nic więcej.. Nie wiem co zrobię kiedy jemu stanie się coś poważnego - usiadłam na krześle kryjąc twarz w dłoniach - A Ty skąd wiesz, że Tomek tutaj jest? – zapytałam jak najmilej potrafiłam, choć było to bardzo trudne. Tak bardzo nie lubiłam tej dziewczyny. Działa mi po prostu na nerwy. Wdzięczyła się do Tomka, zachowywała się jak niewiniątko, a w rzeczywistości taka nie była. Przynajmniej dla mnie...
- Właśnie szłam do niego po dokumenty potrzebne do jutrzejszej prezentacji w biurze. Zobaczyłam karetkę i jestem tutaj – odpowiedziała - Myślisz, ze ja się nie przejęłam tym, że Tomusiowi coś się stało?
- Wiesz co z nim? – zapytałam przejęta i właśnie w tym momencie pojawił się lekarz.
- Panie doktorze, co z Tomaszem Musiołem? - zapytałam medyka energicznie wstając z krzesła
- Mogę udzielić informacje tylko rodzinie. Kim panie są?
- Ja jestem jego dziewczyną. Proszę mi powiedzieć co z nim – rzekła Nicole, a we mnie zaczęło się gotować. Wiedziałam, ze ona coś knuje...
- W takim razie proszę za mną – odparł lekarz. Nicole podążyła więc za nim posyłając mi triumfalne spojrzenie, co jeszcze bardziej mnie rozzłościło. Nie mogłam pojąć takiego zachowania. Trzeba mieć tupet żeby się tak zachować!



Chcąc na chwile odetchnąć postanowiłam wyjść przed szpital. Będąc w stanie totalnej nieświadomości i szoku usiadłam sobie na ławeczce wcześniej potrącając jakiegoś chłopaka i najzwyczajniej w świecie rozpłakałam się. Miałam już dosyć tych wszystkich emocji nagromadzonych we mnie. Musiałam dać temu upust...Nie wiem dlaczego, ale płacz mi zawsze pomagał. Czułam się wtedy lepiej. Dużo lepiej...Grube łzy zaczęły mi lecieć po  policzkach zmywając tusz z rzęs. Musiałam wtedy wyglądać jak klaun, ale nie obchodziło mnie to. Tak bardzo się bałam o Tomka. Uczucie niewiedzy doprowadzało mnie do szaleństwa.
- Przepraszam Panią, może mogę jakoś pomóc? – zapytał chłopak, którego potrąciłam
- Nie, przepraszam – powiedziałam i wróciłam z powrotem do szpitala. Kiedy tylko zobaczyłam medyka jak najszybciej do niego podbiegłam i próbowałam wypytać się o Tomka.
- Panie doktorze, Pan musi mi powiedzieć co z Tomkiem Musiołem, proszę…
- A kim Pani dla niego jest?
- Jestem jego bliska przyjaciółką, proszę mi powiedzieć…
- Proszę się tak o niego nie denerwować. Pan Tomasz nie odniósł żadnych strasznych obrażeń. Ma zwichnięty nadgarstek i rozcięty luk brwiowy.
- Ale dlaczego? Co się stało?
- Spadł ze schodów. Jego życiu nic nie zagraża. Musi tylko zostać na obserwacji, ponieważ uderzył się w głowę – usłyszałam i kamień spadł mi z serca. Tomek był zdrowy!
- Mogę go zobaczyć?
- Niestety nie. Aktualnie jest u niego jego dziewczyna – „Nicole” Tak…Wiedziałam, że ona coś knuje.
- To wcale nie jest jego dziewczyna! – krzyknęłam otwierając drzwi do jego sali, gdzie zastałam parę całującą się. Tomek i Nicole? W tym momencie coś we mnie pękło. Poczułam dziwne uczucie w sercu, ale czy to była zazdrość? Rzuciłam tylko ciche „przepraszam” i wybiegłam z płaczem ze szpitala. Tomek chyba chciał za mną biec, lecz szpitalna aparatura nie pozwoliła mu na to. Dla mnie to był totalny szok! Tomek, Tomuś… zawsze narzekał na Nicole, a teraz tak po prostu się z nią całował? Przecież on nigdy mnie nie okłamał. Mówił, ze nikogo nie ma.... Zawsze był mój, a teraz? Teraz, sama nie wiedziałam już co o tym wszystkim myśleć.



__________________
Od autorki
Hej, hej :)
Czemu od razu takie czarne scenariusze tworzycie? ;) Ja nie mam serca uśmiercać bohaterów :C
Dziękuję, że jesteście :*
Wybaczcie, że tak krótko, to z ważnego powodu, musice mi zaufać..
To co, do następnego, tak?
Buziole kochane :* 

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 1








„Tomek, Tomek słyszysz mnie!?”








Od tego wydarzenia minął już ponad rok. Moritz próbował odnaleźć dziewczynę, lecz z marnym skutkiem. Marco również starał się pomóc przyjacielowi lecz nie mógł nic zrobić. Mieli zbyt mało informacji. Szukali prawdopodobnie we wszystkich znanych Dortmundzkich miejscach, lecz z marnym skutkiem. Nie wiedzieli o niej nic. Po około pół roku Mo poznał Lisę. Tak, są parą… Choć chłopak nadal w swojej pamięci ma tamtą dziewczynę, jest szczęśliwy ze swoja partnerką.Razem z Lisą świetnie się dogadują.

A co u Majki? Nadal nie może zapomnieć  o tamtym dniu. O nim… wiedziała jednak, że to i tak by nie miało sensu. Gdyby wtedy została z nim zrobiłaby sobie nadzieję. Nie chciała cierpieć. Wiedziała, ze ich znajomość nie ma prawa istnieć nawet wtedy gdyby mieli być tylko znajomymi. No bo przecież to jest Moritz Leitner –piłkarz Borussii, a ona? Ona jest tylko zwykłą dziewczyną z Dortmundu.

Oczywiście przez ten rok nadal chodziła na mecze BvB. Nie mogła sobie odmówić spotkań swojej ukochanej drużyny i widoku… Jego. Wiedziała, ze nie może już go nigdy spotkać. Tym bardziej, że on teraz ma dziewczynę. Po co więc miałby o niej pamiętać? To by było niedorzeczne…Jednak ona... ciągle miała go w swoim sercu.






`***`







Dzisiejszego dnia było mi strasznie smutno. Nie wiem dlaczego. Może powodem tego była deszczowa pogoda, a może fakt, że dziś mija równe 400 dni od spotkania z NIM. Nie wiem, zupełnie nie wiem. Czasami zastanawiam się co by się stało gdybym wtedy została, gdybym chociaż podała mu swoje imię.  Ale to przecież bez sensu. Kogo ja oszukuje....
Jak zwykle, kiedy było mi smutno siedziałam na parapecie ubrana w bluzę, którą tamtego dnia dostałam od Moritza. Nie chciałam mu jej zwracać, nie mogłam... W rękach trzymałam kubek ciepłego kakao. Ono zawsze mnie uszczęśliwiało, nie wiem dlaczego. Od kiedy pamiętam w chwilach, gdy czułam się źle, mama zawsze przynosiła mi kubek tego pysznego napoju. Na moich kolanach natomiast spoczywało jedno zdjęcie, które o ironio zrobił nam jakiś foto reporter. Nie wiem jakim sposobem, ponieważ nie przypominam sobie, żeby ktoś tam był.

- Majuś, a Ty co znowu? Ubieraj się, zabieram Cie gdzieś – powiedział radośnie Tomek, który wszedł do mojego mieszkania. To mój najlepszy przyjaciel. Miał klucze, więc wchodził kiedy chciał. Ufałam mu, więc nie widziałam w tym żadnego problemu. Ja też miałam jego klucze na wypadek gdyby coś nie daj Boże się stało, albo gdybym go chciała po prostu odwiedzić, tak jak on dzisiaj mnie.
- Nie mam nastroju – opowiedziałam zgodnie z prawdą. Dzisiaj najchętniej nie ruszałabym się z domu.
- Znowu o nim myślisz? - zabrał fotografię z moich kolan. Skinęłam tylko twierdząco głową. - Maja, to już ponad rok..
- 400 dni - poprawiłam go z jeszcze większym smutkiem
- Majka... - podszedł do mnie i ucałował w czoło. Lubiłam to, czułam się tak bezpiecznie i tak jakby... ważna dla kogoś.
- Tak, wiem. Powinnam zapomnieć, ale wiesz jakie to trudne? - nic nie odpowiedział. No bo co mi miał powiedzieć?
- Chodź, zabiorę Cię gdzieś - powiedział po chwili ciszy
- Nie mam ochoty. Dzisiaj. Przepraszam.
- No proszę Cię. Nie mogę patrzeć jak jesteś smutna. – zrobił minę szczeniaczka
- Oj no dobrze – zgodziłam się i z lekkim uśmiechem na ustach udałam się przebrać.
- To gdzie mnie zabierasz? – zapytałam kiedy już siedzieliśmy w samochodzie.
- Kręgle i lody czy kręgle i lody? - zapytał z powagą - A no i jeszcze do wyboru masz kręgle i lody - dodał
- Trudny wybór.. Chyba kręgle i lody - odpowiedziałam uśmiechnięta - Ty zawsze wiesz czym mnie uszczęśliwić. Dziękuję, że jesteś – cmoknęłam go w policzek, tak odruchowo. Często tak robiłam.
- A to dla Ciebie – powiedział wyciągając kwiatek z tylnego siedzenia
- Jejku, nie musiałeś, to strasznie miłe – zarumieniłam się. Co prawda kiedyś już dostałam kwiatki od Tomka, ale za każdym razem peszyłam się. Czułam się wtedy taka wyjątkowa i od razu poprawiał mi się nastrój. My - dwójka przyjaciół doskonale czuliśmy się w swoim towarzystwie. Mimo tego, że znaliśmy się nieco ponad rok oboje zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy znali się od dziecka. Po skończonej partii kręgiel, w których lepszy okazał się Tomek, oboje zadecydowaliśmy, że miło byłoby się przejść po parku. Wieczorem Dortmund wyglądał wspaniale. Starałam się codziennie wychodzić wieczorem, być choć przez chwilę zobaczyć to miasto. Miało coś w sobie, że czułam potrzebę podziwiania go. Tomek zazwyczaj mi towarzyszył w tych spacerach. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Tak sobie czasem myślę, że gdyby ktoś tego nie wiedział mógłby uznać nas dwoje trzymających się za ręce ludzi za parę.
- Tomuś… - zaczęłam nieśmiało
- Tak?
- Pięknie tutaj, prawda? - zapytałam, lecz nie oczekiwałam jego odpowiedzi. Wiedziałam, że się ze mną zgodzi. - Tak się zastanawiam... Nie znudziły Ci się jeszcze te cowieczorne spacery ze mną? Nie nudzi Cie to?
- Majuś, a co by mnie miało nudzić? Spędzanie czasu z Tobą? Przecież wiesz ja bardzo to lubię.
- Ale ja czasem marudzę i wiem jaka jestem nieznośna - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Mi to "czasem" nie przeszkadza - uśmiechnął się do mnie
- Czyli to znaczy, że mnie jeszcze troszeczkę lubisz? - zapytałam
- Przecież wiesz – odpowiedział
- A zatańczysz ze mną? – zapytałam przygryzając wargę
- Tutaj? W centrum Dortmundu? Przecież wiesz, że nie potrafię tańczyć. Zawsze potykam się o swoje nogi. – odparł zaskoczony
- Na chwilę, no proszę!
- Wariatka – powiedział, okręcił mnie, a potem przytulił do siebie – I do tego moja własna -  dodał
- No jasne, że twoja. A kogo mam być?  - zaśmiałam się
- Nie wiem, nie wiem… może masz tam kogoś za moimi plecami.
- Oj Tomek, przecież wiesz, że o wszystkim Ci mówię – cmoknęłam go w polik
- To mogę liczyć na to, ze pójdziesz ze mną na bankiet?
- Z Tobą zawsze i wszędzie – ponownie uśmiechnęłam się
- Widzę, że humorek się poprawił.
- No przecież! Lody najlepsze na wszystko.
- A ja myślałem, ze to moja zasługa… - posmutniał
- Troszeczkę Twoja też - uśmiechając się dałam mu kuksańca u ramię.

Spacerowaliśmy jeszcze trochę po Dortmundzie, a kiedy zaczęło się ściemniać Tomek odwiózł mnie do domu. Byłam mu bardzo wdzięczna za ten wieczór.  Pomógł mi się odstresować przed nadchodzącymi egzaminami jak i również na trochę zapomnieć o Leitnerze. Tak, on nadal siedział mi w głowie i nie potrafiłam się go pozbyć. Jak na razie...

Weszłam do swojego pokoju, wyciągnęłam z szafy koszulkę i krótkie spodenki, przebrałam się i usiadłam na łóżku.  Odruchowo wzięłam telefon do ręki i nie wiedzieć czemu zadzwoniłam do Tomka
- Hej Tomuś – powiedziała słodko
- Hej myszko, stało się coś?
- Nie, chciałam ci tylko powiedzieć, że jesteś najlepszy
- Dzięk… -  usłyszałam głośny huk
- Tomek, Tomek słyszysz mnie? Proszę Cie odezwij się, Tomek!!! –krzyczałam do słuchawki lecz nikt nie odpowiadał.




______________________________________________
Od autorki.
Hej, prezentuję Wam pierwszy rozdział tego oto bloga. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, jeśli tak - piszcie. Jeśli nie - również piszcie :D
Jesteście tutaj?
Buziole :**


sobota, 5 lipca 2014

Prolog.







 Hej, jestem Majka, a oto właśnie moja historia…



25 maj, Londyn.


Właśnie zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego, który zburzył marzenia Borussen o zdobyciu pucharu Ligi Mistrzów. Czegoś, na co zapracowali całym swoim sercem i umiejętnościami.  Pokazali, ze nawet z grupy śmierci można wyjść na pierwszym miejscu, a w każdym kolejnym meczu udowadniali, ze zasługują na to trofeum. Nadal nie wierzyłam  w to wszystko co się stało. Jeszcze kilka minut temu wszystko wskazywało na dogrywkę, ale strzał Arjena pogrzebał nadzieję moją, jak i zarówno reszty kibiców. Będąc w ogromnym szoku wybiegłam  przed stadion, usiadłam na ławce i najzwyczajniej w świecie rozpłakałam się. Nie byłam zła na piłkarzy. Wiedziałam, że dali z siebie wszystko, zostawił serce na boisku, a to się przecież najbardziej liczy.
Kryjąc twarz w dłoniach płakałam. Musiałam  wyjść. Nie mogłam patrzeć na smutne twarze swoich ulubieńców. Serce rozdzielało mi się na milion kawałeczków widząc łzy w ich oczach. Było już tak blisko. Brakowało dosłownie kilku minut do dogrywki. Tego wieczoru Dortmund maił się stać najlepszym klubem Europy.. Własnie.. miał..
Nagle, poczułam jak ktoś przysiada się do mnie, a po chwili obejmuje.
- Nie płacz, jeszcze kiedyś zdobędziemy Champions League – usłyszałam głos chłopaka
- Wiem, wierzę w chłopaków, ale.. teraz było tak blisko – powiedziałam nadal nie spoglądając na rozmówcę
- Nie płacz już, proszę – powiedział – Uśmiechnij się, takiej ładnej dziewczynie na pewno z uśmiechem będzie do twarzy. Proszę – podał mi swoja bluzę widząc jak drżę.
- Ale bajerujesz…  I wcale nie jestem ładna –zakładając bluzę spojrzałam na niego i zaniemówiłam – O matko ty jesteś… dlaczego nie jesteś z resztą chłopaków?
- Bo zobaczyłem samą Ciebie tutaj. Wiesz, że już po północy? – spojrzał mi prosto w oczy –I JESTEŚ bardzo ładna – zaakcentował drugie słowo, po czym zbliżył się do moich ust
- Moritz, idziesz już? Klopp się niecierpliwi – usłyszał wołanie Marco
- Przepraszam, ja nie mogę – powiedziałam, wstałam z ławki i pobiegłam przed siebie
- Powiedz mi przynajmniej jak masz na imię! – zawołał, lecz nie uzyskał już odpowiedzi







`***`
Hej,
Postanowiłam ruszyć z oto takim projektem. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Pozostaje mi tylko życzyć miłego czytania!
Buziole :***