niedziela, 19 października 2014

Rozdział 8






"Marco  świetnie całujesz i jesteś wspaniałym człowiekiem, ale..." 









Majka pobiegła za swoją przyjaciółką do mieszkania uprzednio żegnając się z Tomkiem. Reus przesadził. Zdecydowanie. Nie powinien był całować Vanessy. Ona się załamie, to było pewne. Vanessa kiedy tylko przekroczyła próg mieszkania od razu skierowała się do łazienki. Zamknęła się na klucz. Nie chciała nikogo widzieć. Zbyt mocno ją to bolało. Już kiedyś ja ktoś zranił. Nie mogła pozwolić na to, by stało się to drugi raz. Położyła się na podłodze i zaczęła płakać. Nic innego nie mogła zrobić.
- Vanessa, otwórz drzwi - odezwała się Majka, która zorientowała się, że jej przyjaciółka właśnie tam pójdzie
- Idź sobie.
- Vanessa, ja chce tylko porozmawiać
- Ale ja nie chcę.
- Jego tutaj nie ma
- Na pewno? - zapytała uchylając lekko drzwi.
- Tak, na pewno - powiedziała wchodząc do łazienki - Powiesz mi?
- O czym?
- Ty i Marco?
- Nie ma mnie i Marco. Jestem ja i gdzieś dalej on...To za szybko ja jeszcze nie chcę - mówiła przez łzy nie patrząc na swoją przyjaciółkę. - Ja przyjechałam tutaj, żeby odpocząć, a nie szukać związków. Tym bardziej, że Marco jest rozpoznawalny wszędzie... A co ja będzie tak samo jak z Alex'em? Ciągle nas będą fotografować, ja znowu tego nie zniosę, ciągle będziemy się kłócić? Nie, to zdecydowanie nie dla mnie. Myślisz czemu wyjechałam z Londynu? Nie chciałam robić Alex'owi kłopotu. Ciągle pisali tylko że nie tak jestem umalowana, że buty nie pasują do torebki, albo że w dresie chodzę do sklepu. Nie mogłam patrzeć jak Alex się martwi tym, że mi smutno. Musiałam go zostawić i wyjechać. Dla jego dobra. Poza tym nie układało nam się. Zostaliśmy przyjaciółmi, takimi prawdziwymi. Przyjechałam do Dortmundu, żeby odpocząć. Jest mi żal Marco, ale ja nie mogę. Majka rozumiesz, nie mogę...
- Vanessa, ja Cię rozumiem - powiedziała przytulając przyjaciółkę. 
- Dziękuję, że jesteś. 
- Wytłumaczysz mu? 
- Nie. Nie teraz. Potrzebuję trochę czasu.
- Tylko potem żeby to nie była wieczność.
- Majka, ja wiem, że ty zawsze starasz się żeby było dobrze dla wszystkich, ale tym razem pozwól mi być egoistką. Chociaż ten jeden raz...



Od tamtego feralnego wydarzenia minęło sporo czasu. Marco kilka razy był u mnie w barze. On jest strasznie tym wszystkim załamany, a mi jest go tak bardzo szkoda. Próbowałam rozmawiać z Ness, ale ona nie chce nic słyszeć  o Reusie. Jest jej ciężko, ale jemu również.  Nie mogę patrzeć jak oboje cierpią. 
- Majka, bądź tak dobra, daj mi wasz adres.
- Marco, wiesz że nie mogę. Ona mnie zabije. 
- Jeśli Ty tego nie zrobisz pójdę do Moritza. On wie gdzie mieszkasz, a ja wiem, ze Vanessa mieszka z Tobą 
- Dobra masz - rzekłam głośno wzdychając, gdy podałam mu karteczkę z zapisanym adresem.
- Dzięki, dzięki, dzięki. Jesteś wielka.
- Marco?
- Tak? - zapytał odwracając się do mnie, gdyż właśnie zbierał się do wyjścia.
- Nie zrób nic głupiego, proszę.
- Obiecuję! - odpowiedział bardzo pewnie i wyszedł.
Wariat, tak z niego jest totalny wariat. Jeszcze nie widziałam, żeby ktoś był tak bardzo zakręcony na punkcie dziewczyny.  On ją kochał i to bardzo. Chyba nawet bardziej niż Alex. Od Jack'a słyszałam, że już sobie znalazł nową dziewczynę. No cóż... tak czasem bywa. Tylko szkoda że Ness cierpi. Nawet Szczęsny nie potrafił jej pomóc, a to już jest zły stan. W Londynie, on był jej najbliższym przyjacielem. Nadal jest, ale wiadomo, ciężko na odległość, sama o tym wiem...

Po skończonej pracy udałam się do domu gdzie czekała na mnie moja przyjaciółka. Zastałam ją siedzącą w salonie z bukietem kwiatów w rekach. Płakała... "Marco" - to była moja pierwsza myśl, kiedy zobaczyłam ją w takim stanie.
- Majka? - spojrzała na mnie swoimi zapłakanymi oczami
- Tak, to ja... On tu był, prawda?
- Nie... Przysłał kwiaty i list. Ty mu dałaś adres, prawda?
- Tak, to ja. Przepraszam, musiałam to zrobić.
- Rozumiem. On napisał, że chce się spotkać. Powiedział, że codziennie o 20 będzie czekał u Ciebie w barze. Ja nie mogę jeszcze.
- On zrozumie.
- Powiesz mu jutro, że nie przyjdę?
- Jutro nie idę do pracy, mam wykłady...
- A no tak. Przeproś go ode mnie jak będziesz w pracy, dobrze?  Albo nic nie mów.
- Sądzisz, że to będzie fair w stosunku do niego?
- Nie, dlatego... daj mu ten list. - podała mi kopertę - chciałam mu wszystko powiedzieć prosto w oczy, ale nie mogę...
- Jasne. Masz moje słowo.


Dwa dni później

Dochodziła właśnie 15:40. Ubrałam więc sweter oraz buty i wyszłam do pracy. Kiedy tylko zmieniłam swoja poprzedniczkę ludzie zaczęli się schodzić. Jak zwykle.. Nie wiem dlaczego, ale mniej więcej od 16:30 przez ponad godzinę ruch w barze/kawiarni - nadal nie wiem jak to nazwać - robił się większy.
Około 19.40 właścicielka poprosiła mnie do siebie do gabinetu. Na blat postawiłam więc znaczni z napisem "przerwa" i udałam się do mojej pracodawczyni.
- Wzywała mnie Pani - powiedziałam stojąc w drzwiach
- Wejdź i usiądź, proszę - powiedziała
- O co chodzi? - zapytałam nieco przejęta.  Chyba wiedziałam o co chodzi.
- Pani Maju, ja jestem bardzo zadowolona z Pani pracy, aczkolwiek pamięta Pani, co było w umowie?
- Tak, pamiętam - odparłam. Czyli nadchodzi to, czego najbardziej się obawiałam
- Mówię to dlatego, iż właśnie minął Pani okres próbny i jestem zmuszona się z Panią pożegnać
- Oczywiście, rozumiem - odparłam przygaszona
- Gdyby była inna sytuacja, ja nie robiłabym tego, ponieważ jestem bardzo zadowolona z Pani, ale nie stać nas, by mieć tylu pracowników.
- Oczywiście, ja wszystko rozumiem
- Proszę tutaj podpisać - rzekła podając mi dokument świadczący o rozwiązaniu pracy
- To wszystko? - zapytałam chcąc wrócić do pracy
- Tak, tutaj są pani referencje.
- Dziękuję - odparłam wstając.
- I jeszcze jedno... Może już Pani wrócić do domu.
- Do widzenia - odpowiedziałam, zza baru zabrałam swoją torebkę i miałam zamiar wyjść, lecz w drzwiach wpadłam na Reusa
- Cześć Majka, już wychodzisz? - zapytał wesoło
- Tak wyszło
- A Vanessa, ona nie przyjdzie, prawda?
- Marco, przykro mi.
- Ja nic nie rozumiem. Wiem, źle postąpiłem całując ją, ale przecież nie może się o to gniewać całą wieczność.
- Marco, tutaj nie tylko o to chodzi.
- A o co? Proszę, powiedz mi.
- Mam coś dla Ciebie od niej - odparłam wręczając mu list - A teraz wybacz, chciałabym już wrócić do domu.
- Stało się coś?
- Zwolnili mnie, ale to nie ważne... Lepiej czytaj ten list. Tam się wszystkiego dowiesz.
- Majka, strasznie mi przykro. - przytulił mnie - Odprowadzę Cię
- Miło z Twojej strony, ale to nie jest dobry pomysł. Mój chłopak jest strasznie zazdrosny  jest w stanie przywalić każdemu, kto się do mnie zbliży.
- Pamiętam go. Był z Tobą na meczu . Już wtedy coś mi nie pasowało. Nie uważasz, że to trochę chore?
- Chyba tak, ale ja nie mam serca go zostawić. W gruncie rzeczy to dobry chłopak. No nic, czas na mnie.
- Dziękuję.
- Nie masz za co. Trzymaj się
- Ty też! - odpowiedział, a ja udałam się do domu.
W sumie słowa Marco zaczęły mnie zastanawiać. Tak... nasz związek jest trochę chory, ale Tomek jest ze mną od zawsze. Doskonale mnie rozumie, opiekuje się mną. Przy nim czuję się bezpieczna. Nie mogę go zostawić.
- Wróciłam.
- Co tak szybko? - zapytał Tomek
- Co Ty tutaj robisz?
- Przyszedłem Cie odwiedzić. Nie cieszysz się?
- Cieszę się. Jasne, że się cieszę.
Jesteś jakaś smutna. Stało się coś?
- Nic
- Majka?
- Zwolnili mnie, lepiej?
- Majka, tak mi przykro - przytulił mnie
- Nie kłam, cieszysz się
- No trochę tak, nie mówiłem, że tak będzie?
- Mówiłeś.
- To co, lody?
- Zawsze wiesz czym mi poprawić nastrój. I za to Cię kocham - powiedziałam składając pocałunek na jego ustach.



*W mieszkaniu Marco*


Piłkarz po spotkaniu ze swoją przyjaciółką długo spacerował po pobliskim parku. Majka nareszcie dała mu odpowiedź na wszystkie jego pytania, a on, on po prostu był się otworzyć tą kopertę. Bał się tego, co tam może przeczytać. Po kilkunastu minutach piłkarz postanowił wrócić do domu, aby tam przeczytać wszystko to, co napisała Vanessa.

"Marco,
wiem, że nie wszystko jest tak jak być powinno.Przepraszam, że mówię Ci to wszystko w takiej formie, ale ja nie potrafię. Ciężko jest mi to wszystko opisać, jeszcze trudniej byłoby mi to powiedzieć Ci wprost. Ale może po kolei. Na początku, bardzo dziękuje Ci za kwiaty. Były śliczne.
Po drugie, Marco, jesteś wspaniały, ale ja jeszcze nie jestem gotowa na związki. Kiedyś mieszkałam w Londynie. Moje życie było wspaniale. Byli tam moi rodzice, przyjaciele oraz mój chłopak. Poznaliśmy się przez mojego tatę - pracował jako fizjoterapeuta w Arsenalu. Niby banalne spotkanie, ale tak wyszło. Alex, był kochany, zawsze mogłam na niego liczyć, ale.. był znanym piłkarzem. Ja pokochałam go jako zwykłego człowieka, nie piłkarza. Wszystko miedzy nami było wspaniale, dopóki media nie wkroczyły pomiędzy nas. Kiedy przestaliśmy się ukrywać, na każdym kroku czekał na mnie ktoś z aparatem. Każdy komentował jak się ubieram, co jem, jak wyglądam...To wszystko było strasznie denerwujące. Ja stałam się nieznośna, ciągle się kłóciłam z Ox'em...No i się rozstaliśmy. Trochę przeze mnie, trochę przez niego.
Chodzi mi o to, że nie chciałabym tego przeżywać drugi raz. Przynajmniej nie teraz. Nie chcę być znowu kontrolowana przez wszystkie portale plotkarskie. Wiem, należy mieć gdzieś co inni myślą, ale ja nie chce żeby inni wiedzieli co robię na każdym kroku. Z resztą Ty sam chyba coś o tym wiesz.
Podsumowując, Marco, ja na prawdę nie chcę Cie ranić, wspaniale mi się z Tobą rozmawia, świetnie całujesz  i jesteś wspaniałym człowiekiem i piłkarzem, ale sam rozumiesz.
Przepraszam Cię bardzo.
Twoja Vanessa."

Marco skończył czytać i po prostu odjęło mu mowę. Vanessa jeszcze bardziej zyskała w jego oczach. Ona jest wspaniała. Widzi w sławnych osobach ich prawdziwe twarze. To, co jest najważniejsze. Reus wiedział, że nie powinien teraz naciskać na Vanessę, ale i tak nie odpuści. Jeśli nie może zdobyć jej uczucia, sprawi, by dziewczyna obdarzyła go zaufaniem i przyjaźnią.



~***~
Cześć,
No to tyle...


niedziela, 28 września 2014

Rozdział 7











Odejścia kolejnego tak znakomitego piłkarza nie przeżyłabym. 













Dźwięk telefonu. Pierwsza rzecz, którą usłyszałam tego poranka. Spojrzałam na wyświetlacz, który wskazywał 7.21. "Vanessa, jeśli dzwonisz bez powodu zabiję Cię" - pomyślałam i takie też słowa wypowiedziałam do słuchawki kiedy odebrałam.
- Majka, przepraszam Cię, ale ja zupełnie nie wiem gdzie ja jestem. Możesz po mnie przyjechać, proszę? - zapytała łamiącym się głosem
- Vann, coś Ci się złego stało? -  zapytałam przejęta
- Nie, ja tylko... nie wiem gdzie jestem. Przyjedziesz? Proszę.
- Oczywiście, gdzie jesteś?
- Ja nie wiem. Obok bloków.
- Van.. w Dortmundzie jest dużo bloków. Skup się
- Widzę niedaleko mnie Tesco.
- No to jesteśmy w domu. Czekaj tam na mnie. Za 20 minut będę. - rzekłam rozłączając się. Zebrałam się więc szybko zakładając pierwsze lepsze ubrania. W tym przypadku były to leginsy i mój stary i powyciągany sweter, który zawsze leżał obok mojego łózka. Był moim ulubionym, więc nie obchodziło mnie to jak w nim wyglądam. Po domu często w nim chodziłam.
Po upływie nieco 20 minut znajdowałam się pod miejscowym supermarketem, gdzie czekała już na mnie Vanessa.
- Gdzieś Ty była przez całą noc? - zapytałam kiedy wsiadła
- Opowiem C w domu, ok?
- Dobrze - odpowiedziałam, a resztę drogi do mieszkania pokonałyśmy w milczeniu. Gdy weszłyśmy do środka zaparzyłam jej kawę i przygotowałam tosty na śniadanie, a ona w tym czasie poszła wsiąść prysznic. Gdy wróciła podsunęłam jej śniadanie pod nos. Zapanowała cisza, która średnio co minutę była przerywana stukotem odkładanego kubka po kawie.
- Vanessa mów no, bo zaraz umrę z niecierpliwości. - rzekłam - Gdzie Ty się podziewałaś całą noc?
- Bo ja byłam, i,,, nie wiem od czego zacząć.
- Od początku, Vanessa od początku.

Perspektywa Vanessy

Wszystko zaczęło się od tego jak w pewnym sensie zmusiłaś mnie do tańca z Marco. Początkowo byłam na Ciebie strasznie zła, ponieważ nie miałam ochoty na żadne tańce z jakimś piłkarzem. Przecież on jest sławny i strasznie rozpoznawalny... Jednak będąc na parkiecie nie odczuwałam tego. Nie wiem czy to przez tą ogromną ilość ludzi czy przez coś innego. 
- Ładnie wyglądasz - powiedział blondyn podczas któregoś z kolei tańca
- Dziękuję - odpowiedziałam lekko uśmiechając się - Ty też niczego sobie
- Ma się ten styl - rzekł na co znowu się zaśmiałam
- Marco, może przedstawisz nam swoją nowa koleżankę? - zapytał Łukasz Piszczek
- To jest moja piękna znajoma, która nazywa się... - zaczął mówić, ale niegrzecznie mu przerwałam
- Moja ulubiona piosenka! Chodź tańczyć - pociągnęłam go na parkiet udało mi się tylko usłyszeć "młodość" z ust Błaszczykowskiego, a potem? Potem znowu szalałam z Reusem na parkiecie. Wiesz, moja złość na Ciebie za to, że musiałam z nim pójść zatańczyć minęła. 
- Potrzebuję na chwilę wyjść na świeże powietrze, przepraszam Cię na moment - rzekłam, a raczej krzyknęłam mu do ucha
- Pójdę z Tobą, jeśli nie masz nic przeciwko.- zaproponował
- Nie, nie mam - odparłam i trzymając mnie za rękę by nie zgubić mnie  w tłumie ludzi wyszliśmy na zewnątrz. Był wieczór, a  sumie noc, lecz było gorąco i duszno.Na szczęście wiał przyjemny, chłodny wiaterek.
- Często bywasz w tym klubie? - zapytał
- Czasem kiedy odwiedzam Majkę.
- Nie mieszkasz tutaj?
- Mieszkałam w Londynie razem z moimi rodzicami, ale teraz mój tato dostał propozycje pracy w Dortmundzie, dlatego postanowiłam się razem z nimi przeprowadzić tutaj. Na razie mieszkam z Majką, a co będzie potem zobaczy się. A Ty? Często tu przychodzisz?
- Czasem z chłopakami wybierzemy się na piwo. No nie będę kłamał
- Alkoholik -  zażartowałam
- Ależ skąd! To, że czasem trochę wypiję nie czyni ze mnie od razu alkoholika. - zapierał się
- Przecież tylko żartuję. A to nie szkodliwe dla sportowca? 
- Czasem można, ale nie za często. A Ty co tak się tym przejmujesz?
- Nie mogę pozwolić na to, by piłkarze jednego z moich ulubionych klubów zostali alkoholikami. Co to to nie! Chyba bym Was wszystkich na odwyk musiała wysłać!
- Jednego z ulubionych? 
- Tak, tak, przecież mieszkałam w Londynie. I'am Gunners! - rzekłam pokazując serduszko
- Wariatka - Reus skomentował moje zachowanie. 
- No dziękuję bardzo!
- Ale to w tym dobrym sensie! - rzekł broniąc się. 
- Nie chce mi się już wracać do środka- powiedziałam - Przepraszam, nie powinnam tego mówić.
- Wiesz? Mi też nie - puścił mi oczko - może się przejdziemy? 
- Z miłą chęcią - odparłam. Ruszyliśmy się więc i powędrowaliśmy w zupełnie mi nie znanym kierunku. Znaczy wiedziałam gdzie jesteśmy do momentu minięcia stadionu. Później kompletnie zgubiłam orientacje. Jakoś się tym jednak nie przejmowałam. Reus przecież mieszka w Dortmundzie, więc zna drogę. Całkiem dobrze mi się z nim rozmawiało. Sadze, że możemy się zaprzyjaźnić, jeśli mój towarzysz w spacerowaniu wyrazi taką chęć. Nagle poczułam jak krople deszczu zaczęły moczyć moje policzki. Z każdą chwilą robiły się coraz większe.
- Marco! Zaczyna padać, co my teraz zrobimy?
- Za mniej więcej 300 metrów jest mój dom. Możemy się tam schować - zaproponował,  a ja przystałam na jego propozycję. Niestety zaczęło tak strasznie padać, że musiałam ściągnąć buty i biec na bosaka, bo przecież nie potrafię biegać w szpilkach. Nie wiem czy ktokolwiek potrafi. 
- Wyglądam jak zmokła kura - rzekłam po wejściu do domu Marco. 
- Ja tak nie uważam, nadal wyglądasz pięknie. 
- W tych mokrych ubraniach i roztrzepanych włosach? Pewnie... 
- Pozwól, że przeproszę Cię na chwilę. - rzekł i poszedł na górę po schodach. Ja natomiast udałam się do salonu. Cały jego dom był znakomicie urządzony. Wszystko do siebie pasowało. Piękne jasnobrązowe ściany, wiszący na niej obraz, ta kanapa... Po prostu jego dom mnie zachwycał. 
- Po około 7 minutach Marco wrócił przebrany w ciemna koszulkę oraz spodenki.
- Proszę, to dla Ciebie. Osusz się i przebierz. Potem odwiozę Cie do domu. - powiedział dając mi jego ubrania oraz ręcznik - Do łazienki korytarzem prosto, pierwsze drzwi po lewej.
- Dziękuję - powiedziałam i udałam się przebrać. Gdy wróciłam Marco czekał już na mnie w salonie.
- Zaparzyłem Ci herbatę. Mam nadzieję, że lubisz. 
- Dziękuję, jesteś dla mnie strasznie miły.
- Oj tam, trzeba sobie wzajemnie pomagać, prawda?
- Tak, chyba. Masz bardzo ładny dom - zmieniłam temat - Sam urządzałeś?
- Większość sam, ale pomagał mi również mój przyjaciel Mario. Kiedy przeprowadzałem się do Dortmundu miałem tylko jego. On okazał mi wtedy ogromne wsparcie.
- A teraz Cię ostawił - powiedziałam nie myśląc nad tym co mówię - Przepraszam, nie powinnam.
- Mario chciał się rozwijać, wybrał taką drogę. Ja nie mam mu tego za złe. Tak zadecydował. Ja osobiście nie żałuje, że przeszedłem do Dortmundu. To piękne miasto, wspaniali kibice, a trener jest dla nas jak ojciec. Okazuje nam ogromne wsparcie i daje wiele perspektyw rozwoju.
- Mam nadzieję, że nas - Dortmundczyków - nie opuścisz.  Kiedy Mario odszedł płakałam chyba ponad dwa tygodnie. Odejścia kolejnego tak znakomitego piłkarza nie przeżyłabym. 
-Nie zostawię. Obiecuję - powiedział przytulając mnie
Potem rozmawialiśmy jeszcze na różne tematy. Później Reus wyszedł do innego pokoju, już nie pamiętam po co. Nie wiem ile go nie było, ale dla mnie to było wystarczająco długo. Zasnęłam. Rano obudziłam się na dużym łóżku okryta kołdrą. Tak mi się wydaje, że to Marco mnie tam przeniósł. Spojrzałam na mój telefon - była 6.58. Przebrałam się szybko w moje ubrania, znalazłam jakiś długopis oraz kartkę. Napisałam Reusowi krótkie podziękowanie i wyszłam. Chciałam wrócić do Ciebie do mieszkania, ale po 10 minutach błądzenia po Dortmundzie stwierdziłam, że to nie ma sensu i zadzwoniłam po Ciebie. Mam nadzieję, że się nie gniewasz...





Perspektywa Majki



- No to zabalowałaś - powiedziałam po wysłuchaniu jej opowieści
- Ja byłam całkiem trzeźwa - rzekła moja przyjaciółka  powagą na co ja tylko zmierzyłam ją wzrokiem - No dobrze, wypiłam może dwa drinki, ale to przecież nie czyni mnie pijaną
- Oczywiście kochana. Tak tylko informuję Cię, że jutro idziemy na mecz. A po meczu może spotkamy się  piłkarzami. 
- Oj no nie wiem - powiedziała
- Zobaczysz Marcooo - niemalże zaśpiewałam
- W takim razie tym bardziej nie idę - posmutniała
- Czemu? Myślałam, że się zaprzyjaźniliście. 
- Reus jest miły i sympatyczny i czasem słodki, ale on jest piłkarzem, jest sławny...Wszędzie śledzą go paparazzi, więc jeśli zobaczą mnie z nim dopiszą sobie od razu milion historyjek, a ja tak nie chce. Mówiłam? - powiedziała otwierając pierwszy lepszy program plotkarski - Już są nasze zdjęcia. Jak oni je zrobili? Na mecz, owszem mogę pójść, ale nic więcej.
- Rozumiem, ale przemyśl to jeszcze, dobrze? 
- Dobrze, ale raczej nie zmienię dania. A teraz wybacz jestem zmęczona. Jeszcze poszłabym spać
- Mówisz? - zapytałam przypominając jej poranny telefon
- Przeprosiłam przecież, tak? Mogłaś po mnie nie przyjeżdżać. Sama bym trafiła.
- Chyba za trzy dni - odparłam. - Dobrze już, idź spać, ja też pójdę - rzekłam i obie od razu ułożyłyśmy się w łózkach. 


Obudziłam się gdzieś około 15. Wstałam więc i postanowiłam przygotować jakiś obiad. Z racji tego, iż moje produkty nie pozwoliły mi na przygotowanie czegoś wymyślnego postanowiłam przyrządzić naleśniki.  Ich zapach obudził również Vanessę. Po wspólnie jedzonym posiłku nie pozostało mi nic innego jak udać się do pracy. Przebrałam się więc i uczesałam, a potem spacerkiem udałam się do mojego baru. W myślach modliłam się, aby dziś nie było tak dużo ludzi jak wczoraj. Poprzedniego dnia już powoli nie dawałam rady. Mówcie co chcecie, ale praca barmanki/kelnerki wbrew pozorom jest bardzo męcząca. Po około 15 minutach znajdowałam się już w pracy. Moje pierwsze wrażenie? Polowa mniej ludzi niż wczoraj. Sukces!
Pogrążona całkowicie swojemu zajęciu - wycieranie i układanie szklanek - nie zauważyłam kiedy do lokalu wszedł Marco.
- Cześć, Ty jesteś Majka, prawda? - zapytał
- Cześć, Tak, Majka to ja. - wskazałam na  identyfikator, na którym widniało moje imię - Podać coś?
- Nie, a właściwie wodę cytrynową.
- Proszę bardzo - rzekłam podając mężczyźnie szklankę wypełnioną napojem.
- Mogę Ci zająć 5 minut? - zapytał po chwili
- Jak widzisz jestem w pracy, ale jak też możesz zauważyć nie ma ogromnego ruchu, więc tak - odparłam na co blondyn minimalnie się uśmiechnął
- Chciałem się zapytać co z Vanessą. Mówiła że się przyjaźnicie i chciałem wiedzieć jak wróciła do domu, czy wróciła - rzekł z troską w głosie
- Przyjechałam po nią. Nie musisz się o nią martwić.
- Wczoraj miałem ją odwieźć, ale ona zasnęła. Nie chciałem jej budzić.
- Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć - powiedziałam słysząc przejęcie w głosie Marco - Liczyłeś na to, że ją tutaj spotkasz, prawda?
- W sumie tak. Vanessa jest na prawdę miłą dziewczyną. Chciałbym ją lepiej poznać.
- Ja niestety dostałam zakaz podawania jej Twojego numeru. Może innym razem ją tu spotkasz - było mi żal Marco. Widać, że bardzo polubił Vann.
- Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak? W żadnym wypadku nie chciałem jej skrzywdzić.
- Ona mówiła mi dziś o Tobie - powiedziałam, a jego oczy jakby się zaświeciły - Powiedziała, ze jesteś bardzo miły, ale jesteś sławny. Ona już kiedyś została zraniona przez to i teraz boi się. Nie mogę nic więcej powiedzieć i tak już za dużo wiesz. Nie mów jej że wiesz ode mnie
- Jasne, dziękuję Ci bardzo. Za wszystko.
- Nie ma sprawy - rzekłam, a Reus wstał, zapłacił za wodę i skierował się do wyjścia
- Marco! - zawołałam za nim - Jutro po meczu będę z nią czekać po stadionem, jeśli chcesz z nią pogadać - blondyn na to tylko uśmiechnął się pod nosem, lecz ja wiedziałam, że skorzysta z tej propozycji. Miałam przeczucie, że tą dwójkę ciągnie do siebie,  a ja postanowiłam sobie że im troszeczkę pomogę. 




~***~




Südtribüne   to coś niesamowitego. Miejsce, w którym kibice Borussi łączą się w jedną całość i
wspierają Dortmundczyków. Każdy fan Borussi powinien mieć okazję poczuć tą niesamowitą atmosferę. Własnie możliwość poczucia tych niesamowitych emocji przekonały Vanessę do przyjścia na mecz. Dziewczyny z wielkim zaangażowaniem przeżywały każdy faul, każde podanie i oczywiście bramkę. Tomek również, choć nie pokazywał tak tego. Drużyna z Dortmundu wygrała w kolejnym sparingu deklasując rywali  z Hannoveru 6:2. Dziewczyny razem z Tomkiem czekały przed stadionem. Wkrótce pojawił się Moritz, Marco, Mats oraz Kevin.
- Cześć Majka - przywitał się piłkarz grający z numerem 7*
- Cześć, gratuluje dobrego meczu! - rzekła Majka. - Poznajcie się. To jest Vanessa, i Tomek
- Jej chłopak - rzekł Tomek chwytając swoją dziewczynę za rękę. Czyżby to był gest zazdrości?
- Miło poznać - odparli piłkarze chórem.
- Zagraliście bardzo dobry mecz - powiedziała Vanessa
- Ale, nie popadajcie w samozachwyt. Są jeszcze rzeczy do poprawienia - rzuciła Majka po czym zauważyła, iż spojrzenie Marco skierowane jest na jej przyjaciółkę. Musiała coś z tym zrobić. - No to może misiak tak na osłodę wygranej? - zaproponowała i przytuliła każdego z nich. Kiedy doszła do Reusa szepnęła - No weź z nią porozmawiaj. -Chłopak wziął sobie do serca słowa dziewczyny, ale nie wiedział jak zacząć. W momencie kiedy trójka przyjaciół żegnała się z piłkarzami Marco chwycił dziewczynę za rękę
- Możemy porozmawiać? - zapytał
- W takim razie my zaczekamy tam - Majka wskazała pobliskie ławeczki - prawda, Tomek?
- My również już pójdziemy - zakomunikował Mats zostawiając tą dwójkę samą.
- Vanessa, ja.. - puścił jej rękę
- Marco, przepraszam, że wyszłam tak bez pożegnania, że w ogóle zasnęłam u Ciebie.
- To żaden problem, nie masz za co przepraszać - podszedł bliżej niej.
- Marco, ja Cię bardzo przepraszam. - ściszyła głos -  My nie możemy się widywać.
- Ale jak to? - słychać było smutek i  żal w jego głosie.
- Nie dzisiaj, innym razem Ci to wytłumaczę - plątała się w słowach 
- Nie chcesz się ze mną spotykać, ale innym razem wytłumaczysz mi dlaczego nie chcesz tego robić. Vanessa, czy tylko dla mnie to jest podejrzane?
- Masz rację, Marco. Tak nie może być. To nasze ostatnie spotkanie.  - odwróciła się i odeszła kilka kroków
- Powiedz, że nic do mnie nie czujesz - dziewczyna spojrzała na niego. Miłość od pierwszego wejrzenia. Wydawała jej się tak absurdalną sprawą. Kiedyś. Teraz było zupełnie inaczej. Popatrzyła jeszcze raz na blondyna, który natychmiast do niej podbiegł. - Vanessa... - zbliżył swoją dłoń do jej policzka
- Nie, Marco. My nie możemy - spojrzała mu w oczy. Jednak jej słowa nie były przekonujące
- Oczywiście, że możemy - rzekł i pocałował ją. Ona czuła się niesamowicie, jednak wiedziała, iż musi  to przerwać. To nie miało sensu.
- Nie, Marco. Ja nie mogę - powiedziała i uciekła zastawiając go samego pod stadionem. Czuł złość. Był wściekły na samego siebie. Nie powinien tego robić, ale taki już był. Impulsywny, działał pod wpływem chwili. Już kiedy Vanessa była u niego w mieszkaniu miał ochotę ją pocałować, lecz wtedy jakoś udało mu się powstrzymać. Pierwszy raz zależało mu na jakieś dziewczynie, lecz stare nawyki dały się we znaki i prawdopodobnie stracił ją...
.


____________________________
*Ja wiem, w Dortmundzie z 7 gra Kagawa, ale... to jest mój blog i ja tak chcę :P Jeszcze 10 miesięcy...
Wam też tak smutno po wczorajszej przegranej? :(

Buziaki :**


poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 6










 Myślałem, że te okulary to dobry kamuflaż










Obudziłam się wtulona w mojego chłopaka. Zegar wskazywał godzinę 6:29. Niechętnie musiałam wstać z łóżka, gdyż na 8.00 miałam wykłady. Zebrałam się więc, pożegnałam z Tomkiem i udałam się na uczelnię. Tam oczywiście wdałam się, zdaniem wykładowcy, w niepotrzebną dyskusję. To nie moja wina, ze mnie irytuje, a jego wykłady prowadzone są infantylnie. Mam ochotę na nich spać, nawet kawa z automatu już mi nie pomaga... Nie chce się słuchać, pisać notatek, kompletnie NIC! Zastanówcie się jakbyście się czuli podczas prawie dwugodzinnego wykładu, w którym facet posługuje się tylko i wyłącznie jakimiś liczbami oraz przykładami sprzed 30 lat. Zupełnie tego nie da się słuchać!
Po zakończeniu mojej męczarni pojechałam od razu na lotnisko odebrać Ness. Na szczęście dla mnie, postanowiła przylecieć tym późniejszym samolotem, gdyż miała jeszcze jakieś ważne sprawy do załatwienia.
Gdy weszłam na płytę lotniska moja przyjaciółka już na mnie czekała. Przywitałam się z nią gorąco,  apotem pojechałyśmy do mnie do mieszkania.
- No to na ile zawitasz do mnie? - zapytałam kiedy już siedziałyśmy przy stole
- Możliwe że na bardzo długo. Mój tata został fizjoterapeutą w drugim zespole Borussi, więc chyba zostajemy na stałe.
- To znaczy, że zamieszkasz ze swoimi rodzicami? - zapytał Tomek, który razem z nami jadł posiłek
- Nie, nie. Rodzice dostali mieszkanie z klubu, a ja stwierdziłam, że poszukam sobie czegoś.
- Jeśli chcesz, możesz zamieszkać ze mną - zaproponowałam
- Nie chcę być dla Ciebie problemem
- Van, to żaden problem dla mnie, nie daj się prosić. Będzie śmiesznie!
- Skoro nalegasz, ale to tylko na początek
- Na bardzo długi początek - poprawiłam ją. Bardzo se ucieszyłam, ze moja przyjaciółka zostaje w Niemczech. Bardzo brakowało mi jej obecności. Na szczęście teraz się to wszystko zmieni.
- Majka, no to co dziś robimy? - zapytała
- Ja to muszę iść do pracy, ale jak chcesz możesz iść ze mną.
 Sądzę, ze to bardzo dobry pomysł. Uwierz mi, że będę Twoją najbardziej denerwująca klientką!
- Jasne, jasne. Tomek, idziesz z nami? - zapytałam
- Kochanie, z Tobą zawsze - odpowiedział ochoczo
- Ale wiesz, się tak nie przyzwyczajaj do chodzenia ze mną do pracy, To tak tylko wyjątkowo dzisiaj.
- Oczywiście - odparł zbierając puste talerze ze stołu.
- Pomogę Ci - dodałam i zabrałam się za zmywanie naczyń. Kiedy już to uczyniłam zaczęłam się szykować do pracy. Chciałam czuć się wygodnie, ale też nie wyglądać jakoś nieelegancko. Wydaje mi się, że zakładając te ubrania udało mi się osiągnąć ten cel. Do tego założyłam sweter, który w pracy i tak zdejmę, ponieważ jest tam bardzo gorąco.



Już podczas pierwszych pięciu minut stania za barem byłam pewna, ze to będzie ciężki dzień. Ludzi było jak to się mów "jak mrówek". Byli dosłownie wszędzie. Po godzinie pracy w tłumie wszystkich osób dostrzegłam Vanessę oraz Tomka.

- Nareszcie jesteście - krzyknęłam podając im kolorowe drinki
- Chyba nareszcie udało nam się dopchać - rzekła Ness starając się przekrzyczeć głośną muzykę
- Gdzie Tomek? - zapytałam gdy zgubiłam go z oczu
- Poszedł odebrać jakiś ważny, telefon - rzekła Ness i ruszyła na parkiet.
Po kilku minutach Tomek wrócił, powiedział, ze ma coś ważnego do załatwienia w biurze i tyle go widziałam. Może to i lepiej, nie będzie mnie kontrolował. Ale w sumie obiecał mi że będzie...
Kontynuowałam swoja pracę, gdy przy barku pojawił się Reus. Ten Marco Reus. Poczułam uderzenie fali gorąca, ale postanowiłam zachować się profesjonalnie, choć to było strasznie trudne. Przede mną stał jeden z najlepszych piłkarzy Borussi. Oddychaj, wdech, a potem wydech - powtarzałam sobie. Tylko nie zemdlej. Tak, widziałam Reusa kilkanaście razy na żywo, ale nigdy tak blisko. I on jeszcze do mnie mówił. Fakt, że byłam w pracy i to dlatego, ale i tak wow.
- Dobry wieczór, Pani tutaj nowa, prawda?
- Pani? Tak staro wyglądam - zażartowałam
- No nie. - lekko się zmieszał
- Pracuję tutaj od tygodnia. - uśmiechnęłam się. Musi często tutaj przebywać skoro zna wszystkie barmanki. -  Co podać?
- Poproszę 5 ...-  tutaj Marco podał nazwę czegoś czego nie wiem jak zapisać.
- 18 Euro - odpowiedziałam grzecznie. Przyjęłam zapłatę wraz z napiwkiem i zabrałam się za mieszanie drinków. Na krótkim szkoleniu przed rozpoczęciem pracy nauczyłam się trochę. W razie czego mam ściągę co z czym mieszać. Marco poprosił mnie, abym przyniosła im zamówienie do stolika, a to przecież moja praca jest. Nie trzeba mnie o takie rzeczy prosić. Całkiem miły jest. To dobrze - wspaniały piłkarz i człowiek. 
- Podać coś jeszcze? - zapytałam kładąc szklanki na stole
- Może Pani towarzystwo? - zapytał Grosskteutz
- Panie Kevinie, niestety jestem w pracy, nie wolno mi. Panu chyba nie przystoi taka propozycja.
- Skąd Pani wie jak się nazywam? - zapytał udając zdziwionego
- No cóż, Pan gra w Borussi, my znajdujemy się w Dortmundzie. To chyba wszystko tłumaczy - odparłam
- Kurcze, a myślałem, że te okulary to dobry kamuflaż - rzekł, na co reszta obecnych zaśmiała się 
- Proszę wybaczyć, ale muszę wracać do pracy. Miło się z  rozmawiało - powiedziałam i wróciłam za bar.  Rozmawiałam z piłkarzami Borussi. Chyba muszę ochłonąć.Na pewno.
W sumie podobała mi się moja praca. Na początek nie jest zła. Każdy jakoś zaczynał. Vanessa poszła gdzieś, w sumie nie dziwie jej się. Przyszła się tutaj bawić. Jako że ruch trochę się zmniejszył postanowiłam na chwile odpocząć. Ta praca jest jednak męcząca. Usiadłam na jednym z krzeseł za barem, kiedy przede mną pojawił się Grosskreutz.
- Ja chciałem przeprosić, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało. Ja tylko proponowałem wspólną zabawę z nami.
- Rozumiem, nie ma się czym przejmować - odparłam z uśmiechem
- To na zgodę setka?
- W pracy nie można pić
- Tyle ludzi, nikt nie zauważy
- Nad nami jest kamera. Przyniosę do stolika, ok? - zapytałam.
- Tak, tak, ale w takim razie  proszę nalać jeszcze 4.
- Stolik ten co przedtem? - w odpowiedzi dostałam tylko skinienie głową.
- Parzcie kogo wasz wspaniały kolega przyprowadził - oświadczył wszystkim - I wiecie co jeszcze załatwiłem? Ta oto piękna kobieta napije się z nami.
- Kevin, Kevin. Kiedy Ty w końcu zmądrzejesz
- Nie, ja protestuje! Kibice kochają takiego Kevina - przerwałam
- No i co Ty robisz z tymi kobietami - zapytał Seba
- To jak, pijemy? - zapytał Marco
- Tak, Ty byś tylko pił i pił - odezwał się po raz pierwszy Moritz. Nadal ma taki piękny głos. Zupełnie się nie zmienił przez półtorej roku.
- Pijemy -  powiedziałam. -  Jak to mówił mój tato: Chluśniem, bo uschniem - powiedziałam na co reszta zaśmiała się. Chłopacy chyba do końca nie wierzyli, że się razem z nimi napiję. A tu taka niespodzianka. Niestety, wszystko co dobre się szybko kończy. Tak, musiałam wracać za bar. I znowu obsługiwałam ludzi, patrzyłam sobie jak wszyscy się bawią i w tej chwili dostrzegłam Marco kręcącego się obok Vanessy. Mojej Ness. Chyba próbowała go spławić, ale jakoś jej to nie wychodziło. Z resztą nie widziałam żeby to robiła z przekonaniem. Znam ją długo i wiem, kiedy na prawdę chce się kogoś pozbyć.
 - Majka, ratuj szklanka soku! - zawołała kiedy już dotarła do mnie
- Reus aż tak bardzo Cię zmęczył? Wpadłaś mu w oko - powiedziałam podając sok
- Jasne jasne. Nie wypiłaś za dużo?
- Nie, nie za dużo. Nie wolno mi się upijać, ze Ci tak przypomnę.
- Tak, a ja Cie nie znam
- Patrz, idzie do Ciebie.
- Kto?
- Koniec przerwy - tylko tyle zdołałam usłyszeć z ust blondyna. Oboje nadal wariowali  na parkiecie. Strasznie milo mi się na nich patrzyło. Ciekawe czy coś z tego będzie?

Zaczynałam się już martwic, ponieważ nie widziałam Vanessy już prawie od północy. Około drugiej dostałam od niej SMS, w którym wytłumaczyła mi, że nie mam się o nią martwić bo wszystko z nią w porządku. Kamień spadł mi z serca. Już myślałam, że coś złego jej się przydarzyło, a tego bym nie przeżyła.
Około godziny później skończyłam swoją pracę. Byłam mega szczęśliwa, że nareszcie mogę wrócić do domu, położyć się na łóżku i zasnąć. Po zdaniu raportu kasowego mojej szefowej spakowałam swoje rzeczy do torebki i wyszłam do domu. Nagle zaczepił mnie jakiś pijany koleś. Tego mi jeszcze brakowało...
- Witam szanowną Panią, moją ulubioną barmankę  - rzekł, a raczej wybełkotał nieznajomy. Starałam się go zignorować, ale on nadal do mnie mówił
- Kelnereczko zaczekaj no!
- Nie mam ochoty z Panem rozmawiać, proszę mnie zostawić w spokoju bo wezwę policję.
- Po co policja? Panienko spokojnie. Może masz ochotę napić się ze swoim ulubionym klientem?
- Mówiłam już coś, prawda? - zapytałam podirytowana. 
- Ależ Panienka uparta - rzekł chwytając mnie za nadgarstek 
- Proszę mnie zostawić! - krzyknęłam wykręcając mu się
- Pani chyba coś powiedziała, prawda? Koleś, weź się odczep, bo nie ręczę za siebie - jakiś nieznajomy stanął w mojej obronie. 
- Dziękuje bardzo - rzekłam spoglądając na niego.
- Nie ma za co. Może odprowadzić Cię do domu? 
- Nie chcę robić kłopotu.
- To żaden kłopot. Ty jesteś Majka? - zapytał, a mnie momentalnie zrobiło się gorąco. Nawet trochę się przestraszyłam.
- Skąd wiesz? -zapytałam robiąc krok w tył.
- Już chyba Cię gdzieś spotkałem i odprowadzałem Cię do domu.
- To niemożliwe - odparłam, a potem przypomniałam sobie sytuację, kiedy w parku spotkałam pewnego chłopaka.
- To Ty powiedziałaś mi, ze jesteś już dosyć duża, że możesz sama wracać do domu, prawda? 
- Prawda, przepraszam, ze wtedy zajęłam Ci tyle czasu. Zupełnie nie musiałeś mnie wtedy słuchać.Co wtedy robiłeś w parku?
- Tak trochę się wtedy pokłóciłem z dziewczyną - odparł
- A ja Cię wtedy zamęczyłam swoimi problemami, ale mi teraz głupio... - spojrzałam na jego twarz, którą dopiero teraz dokładnie oświetliła latarnia. - Ale ja jestem głupia... Że też ja Cię szybciej nie rozpoznałam. A Twój głos pasował mi do kogoś. Przepraszam za to wszystko co usłyszałeś ode mnie.
- Spokojnie, przecież ja jestem
- Piłkarzem Borussi Dortmund - dokończyłam
- Ale przede wszystkim zwykłym człowiekiem.
- Tak, przepraszam. 
- Ależ Ty nie masz mnie za co przepraszać, rozumiesz - rzekł
- Rozumiem. Już nie będę. - odpowiedziałam uśmiechając się - Coś zauważyłam, że Twojemu koledze spodobała się moja przyjaciółka
- Mówisz o Reusie i tej dziewczynie? Dosłownie na 5 sekund jej nie opuścił. Nawet nie zdążył nam ją przedstawić. Tak bardzo był nią zajęty.
- Vanessa - powiedziałam - Nazwa się Vanessa. 
- Ładnie, ale Majka to też bardzo ładne imię
- Lisa też Ci się na pewno podoba - dodałam, wiedząc, że tak na imię ma jego dziewczyna. 
- Tak, tak, oczywiście. 
- Swoja drogą Twoja dziewczyna nie będzie zła o to, że się szwędasz nocą z nieznajomą?
- Nie jesteś nieznajomą, wiem jak masz na imię, gdzie mieszkasz, gdzie pracujesz.
- Dobra, dobra już mi wystarczy - zaśmiałam się
- Zupełnie nie pojmuję jak Kevinowi udało się Ciebie wyciągnąć
- Urok osobisty, chyba. To bardzo charyzmatyczny człowiek.
- I bardzo uniwersalny
- Tak, tak. Gdyby go sklonować, mógłby zagrać wszędzie.  
- Dokładnie. To tutaj - powiedziałam -  Dziękuję za wszystko.
- To jak? Widzimy się na meczu, tak? 
- Oczywiście
- Pamiętaj, ze masz założyć moją koszulkę!
- A żebyś wiedział, że założę! - przecież tylko jego koszulki mam..
Pożegnałam się z Leitnerem, a po wejściu do mieszkania od razu położyłam się spać. Nogi mi odpadały, ale dzięki mojej pracy poznałam Marco Reusa, Moritza Leitnera, czywiście Kevina i wiele innych ciekawych ludzi. 
Zycie jest jednak piękne. Zastanawiałam się co z Ness, ale byłam o nią spokojna. Otuliłam się moją miękka kołdrą, zamknęłam oczy i od razu zasnęłam.




~***~
Hej, mam nadzieję, że się podoba :) Miłego czytania :*
Komentujcie :* :)
Buziole :**

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 5









Aniele, tak wiele dla Ciebie bym zrobił!









Jest 23:47. Nie widziałam się z Tomkiem przez ostatnie trzy dni, nie odbierał moich telefonów. Martwiłam się o niego. Był moim chłopakiem, a co więcej przyjacielem. Musiałam wiedzieć co się z nim dzieje. Takie zachowanie nie było do niego podobne. 
Siedziałam w jego mieszkaniu na sofie kiedy usłyszałam skrzypienie drzwi.
- Tomek, Tomek to Ty? - zapytałam
- Majka, a co Ty tutaj robisz? 
- Tomek, ja martwię się o Ciebie. Nie odbierasz moich telefonów, nie wiem co się z Tobą dzieje!
- Przepraszam, ukradli mi telefon kochanie.
- Nie mogłeś mi powiedzieć? Chyba wiesz gdzie mieszkam! - zapytałam podirytowana
- Kocie, już się tak nie denerwuj. Złość piękności szkodzi - przysunął się do mnie i objął mnie w pasie.
- Piłeś - odparłam czując smród alkoholu. 
- Majeczko, tylko troszeczkę - rzekł przysuwając się do mnie jeszcze bliżej. 
- Tomek, wytrzeźwiej, proszę. Idź spać.
- A buzi na dobranoc dostanę? 
- A co ty mała dzidzia? 
- Tak! - odpowiedział z uśmiechem 
- W Takim razie Tomusiu marsz do łazienki a potem do łóżeczka spać bo już dawno po dobranocce. 
- Ale Majka, no!
- Teraz lepiej? - zapytałam po uprzednim złożeniu pocałunku na jego ustach
- Mhm..
- To teraz chcę Cię widzieć w łóżku!
- W łóżku mówisz? - zapytał robić w moim mniemaniu dziwną minę
- Tomek, bez podtekstów, tak? - westchnęłam
- Och. dobrze no.. To może już zostań u mnie. Dochodzi 00:40
Po długim zastanowieniu ostatecznie zostałam. Porozmawiałam jeszcze z Tomkiem na temat jego ostatniego zachowania. Obiecał, ze się poprawi, ale czy na pewno? Czy w takim stanie można racjonalnie decydować o swoim życiu? Nie sądzę. Wydaje mi się, że mój monolog pójdzie na darmo.


Rano tak bardzo nie chciało mi się wstać. Byłam strasznie wykończona wczorajsza rozmową. Liczę no to, że Tomek choć trochę zrozumiał i zakodował moje wczorajsze słowa. Tak bardzo na to liczyłam. Przekręciłam się na drugą stronę łóżka, by przytulic się do mojego chłopaka, lecz moja ręka nie dosięgła go. Otworzyłam wiec oczy, założyłam okulary po czym zobaczyłam, że jego tutaj nie ma. Wyciągnęłam z jego szafy spodenki i koszulkę, przebrałam się i właśnie w tym momencie Tomek pojawił się w drzwiach.
- O już wstałaś. Chyba mój mega idealny plan nie wypali - zrobił smutną minkę
- Chcesz mnie utuczyć jeszcze bardziej niż jestem, a potem porzucić? - zapytałam spoglądając na tace którą trzymał w dłoniach
- Zaraz utuczyć.. Przygotowałem śniadanko. I tyle. - usiadł obok mnie - Majka, ja chciałem Cie przeprosić. Wiem, ostatnio zachowuję się jak totalny idiota, ale to dlatego, że ja tak bardzo Cię kocham. Nie chcę Cie stracić. Wiem, moje zachowane jest paradoksalne. Do teraz nie wierzę, że jesteś ze mną. To jest po prostu niewiarygodne. Majka, uwierz mi - ja dla Ciebie mógłbym zrobić wszystko. Ja Cię kocham.
Uwierzyłam mu. Kolejny raz. Co z tego będzie? Nie wiem. Czy dobrze postąpiłam? Wydaje mi się, że tak. Nie chcę go ranić, ale tez nie mogę pozwolić na to, by on ranił mnie. Ja tez mam uczucia.... Nie jestem człowiekiem z sercem z kamienia.

Zaufałam mu. I co? Po kilku dniach on znowu pokazał jaki jest.. Było dobrze, a zawsze zaczyna być nie tak jak powinno. Boli mnie to.. Boli, kiedy bliska mi osoba przestaje mi ufać. Ja zaufałam Tomkowi. On mi już nie do końca..



Minął już tydzień jak pracuję. Tomkowi się to oczywiście nie podoba, bo "jego dziewczyna nie będzie pracować przy barze". Ciągle miał jakieś obiekcje co do mojej pracy i prawie zawsze kończyło się to kłótniami. Jak teraz.
- Majka, kochanie moje największe - tymi słowami przywitał mnie, gdy wróciłam z uczelni - może jednak nie idź do tej pracy. Poradzimy sobie...
- Tomek, rozmawialiśmy już o tym - odparłam zrezygnowana
- Jest tyle innych ofert, a Ty musiałaś iść właśnie do baru
- Kochanie, tylko tam mnie przyjęli
- Wiesz co się tam dzieje? Pijani faceci będą się do Ciebie przystawiać - rzekł. Prawda.. ta moja kawiarnia bardziej przypominała bar, ale ja nie miałam zamiaru rezygnować z tej pracy.
- Tomek, tam jest ochrona!
- Ale Majka oni będą chcieli z Tobą
- Tomek, czy ty mi nie ufasz? - przerwałam mu. Już miałam tego serdecznie dosyć. Ciągle to samo "Majka, bo cię zgwałcą, bo będą na Ciebie patrzeć, bo będą Cię namawiać" ile można? Ciągle ta sama śpiewka!
- Majuś... to nie jest tak - odparł ze skruchą w głosie aha! czyżby odzywały się w nich jakieś normalne uczucia?
- A jak jest? Ciągle wysyłasz mi jakieś aluzje. Sądzisz że jestem puszczalska?
- Wcale tak nie powiedziałem
- Ale pomyślałeś. Ciągle dajesz mi to do zrozumienia.
- Zachowujesz się jak dziecko - odparł
- Nie Tomek, to Ty zachowujesz się jak dzieciak. Sądzisz, ze jestem zdolna do zdrady?
- A może i jesteś - krzyknął mi prosto w twarz. Tego już było za wiele.
- Przesadziłeś... Nienawidzę Cię! - krzyknęłam wybiegając z mieszkania mocno trzaskając drzwiami. Wołał mnie, ale ja nie chciałam go słuchać. Byliśmy razem niecały miesiąc , ale ja nie potrafiłam z nim już wytrzymać. Wszystko się zmieniło. Odkąd Tomek dowiedział się, ze będę barmanką on stał się nie do zniesienia. Fakt, czasem będą tam wpadać jacyś kibice, ale w razie czego jest ochrona i nic mi się nie stanie.


Byłam wściekła na Tomka. Jak on mógł mi nie ufać? To jest niedorzeczne.  Biegnąc przez park zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim. Nie zmienię pracy tylko ze względu na Tomka. Przecież ja jej potrzebuję.

Nagle, poczułam jak kropelki deszczu spadają mi na twarz. Postanowiłam udać się do klubu karate w którym trenuję. Potrzebowałam dać upust swoim emocjom, a to zawsze mi pomagało.
Przemoczona bez odpowiedniego stroju weszłam na halę. Miałam szczęście, ponieważ na recepcji stał Matti - mój dobry znajomy. Od razu przywitał mnie szerokim uśmiechem i użyczył swojego stroju, abym mogła spokojnie oddać się treningowi. O nic mnie nie pytał. Wiedział, że jeśli będę chciała sama powiem mu o co chodzi i własnie za to go uwielbiałam. Na nic nie nalegał i zawsze potrafił pomóc.

- Majka, Tomek dzwonił, szuka Cię - rzekł Matti przerywając mój trening
- Nie mów, że powiedziałeś że tutaj jestem.
- Nie do końca, ale powiedział, że i tak tutaj przyjdzie
- On jest niemożliwy... Muszę stąd iść, przepraszam.
- Majka, co się tak właściwie stało?  - zapytał zatrzymując mnie - o co Wam poszło?
- O moją pracę. Nie podoba mu się, że pracuję za barem, a ja przecież potrzebuję tej pracy...
- Wiesz... gdybym miał taka laskę u boku też bym nie chciał żeby pracowała za barem.
- Matti, ty też? - zapytałam podirytowana
- Majka, on jest o Ciebie po prostu zazdrosny, ale nie chce Ci tego powiedzieć.
- Jane.. Dzięki za radę, a teraz wybacz, muszę iść się przebrać i jak najszybciej stąd uciekać zanim on tutaj przyjdzie. Jak na razie nie mam ochoty go oglądać.
- Uważaj na siebie!  - rzucił, a ja udałam się do przebieralni, a potem od razu pokierowałam się do wyjścia. Pech chciał, że na schodach spotkałam Tomka!
- Majka! Porozmawiaj ze mną.
- Nie mam ochoty, jak mogłeś? - spojrzałam mu w oczy
- Daj mi wytłumaczyć - zastawił mi wyjście
- Masz 5 minut, potem zejdź mi z drogi
- Tutak mam mówić? - zapytał zdziwiony
- A gdzie? Zegar tyka... - powiedziałam ledwo powstrzymując się od płaczu. Okropnie nie lubiłam się kłócić, a co dopiero z najbliższymi. Było mi ciężko być taką twardą..
- Kochanie wróć ze mną do domu.
- Kochanie? Po tym jak mnie nazwałeś nazywasz mnie kochaniem?
- Majka, to nie tak... ja po prostu wciąż nie wierze że Ty ze mną jesteś. Ja Cię ta bardzo kocham i jestem tak cholernie zazdrosny. - rzekł, a mi się zrobiło się cieplej na sercu. Czułam, ze mówi to wszystko szczerze.
- Nie mogłeś tak od razu powiedzieć?
- Mogłem, ale przecież to takie niemęskie. - jejku, przez to wszystko zaraz się totalnie w nim zakocham... przecież to takie słodkie! - Majka, aniele, tak wiele dla Ciebie bym zrobił.
- Wracamy do domu? - zapytałam chwytając go za rękę
- Wracamy - powiedział, po czym przytulił mnie i pocałował w czoło. Znowu dziwne ciepło ogarnęło moje ciało. Ja chyba go kocham, chyba zawsze go kochałam, tak prawdziwie, nie jak brata, jak chłopaka, ale zawsze jakoś tą miłość do niego tłumaczyłam sobie jego troską, albo sama nie wiem czym.
Kiedy wróciliśmy do domu Tomek przed wejściem kazał mi zamknąć oczy. Już sam ten gest mnie zaskoczył, ale kiedy weszliśmy do mieszkania przeżyłam jeszcze większy szok. Cały mój pokój był w kwiatach. Dosłownie wszędzie były róże w przeróżnych kolorach,a do tego lampki wokół lustra. Ten widok był cudowny! 
- Tomek, to jest cudowne! Kiedy to to zrobiłeś? Skąd wiedziałeś?
- Miałem małego pomocnika.
- Nie musiałeś, kocham Cię - rzekłam, a potem złożyłam na jego ustach pocałunek. Tak już ze mną jest. Strasznie późno doceniam ludzi, którzy są blisko mnie, ale cieszę się, że w ogóle to nastąpiło.
- A może teraz zdradzisz swojego pomocnika?
- Niee e
- Osz Ty, ale jesteś - "uderzyłam" go w ramię. - To musiała być Vanessa! Dzwoniłeś do niej, prawda?
- Nie, kochanie. Ona dzwoniła do Ciebie chyba z 10 razy. Zostawiłaś telefon, więc w końcu postanowiłem odebrać. Mam na dzieję, że się nie gniewasz.
- Nie, nie. A co chciała?
- Przylatuje jutro. Prosiła żebyśmy ją odebrali. No w sumie żebyś Ty ją odebrała.
- Jejku ale się cieszę! Tak dawno jej nie widziałam! Musze jej tyle rzeczy opowiedzieć
- Majka, rozmawiacie codziennie na skype - odparł
- Ale to nie to samo - powiedziałam na co mój chłopak się tylko zaśmiał - No co się śmiejesz? - rzekłam, a on znowu się uśmiechnął. Tomek wiedział, ze Ness jest dla mnie bardzo ważna. To w końcu moja przyjaciółka. Poznałyśmy się jeszcze w Polsce na jednym z moich pokazów karate. Kiedyś, właściwie do 17 roku życia wiązałam moją przyszłość z tym sportem, lecz później doznałam złamania i już nigdy nie powróciłam do mojej dawnej dyspozycji. Teraz, kiedy mam ochotę wracam na hale trenować, ale tylko i wyłącznie rekreacyjnie. 
Co do Ness jak wspominałam poznałyśmy się na jednym z moich pokazów karate w Łodzi. Ness podczas przerwy w naszym pokazie śpiewała. Jej głos był niesamowity. Podeszłam do niej i tak się zaczęła nasza znajomość. Później nasze drogi nieco się rozeszły, ponieważ ona wyjechała do Londynu. Tam też miała pracę i znalazła pracę, ale często się odwiedzamy! Przyjaźń jest bardzo ważna... Dla mnie ogromnie!


- Słońce, to co teraz robimy? - zapytałam
- Wszystko co zechcesz. 
- Ja to bym tutaj tak sobie po prostu poleżała. Zmęczona już jestem.
- Ok, zgadzam się. 
- Cieszę się, że jesteś. Na prawdę. Ale nie rób mi tak więcej. Musisz mi ufać. Nasz związek powinien być oparty na zaufaniu. Nie może być tak, ze ja idę do pracy, a Ty mi mówisz, ze ja nie potrafię być Ci wierna. Nawet nie wiesz jaki mi to sprawia ból.
- Tak, Majka ja wiem. Przestanę. Obiecuję
- Mam nadzieję. Wiesz, ze ja w tym barze tylko na półtorej miesiąca. Potem umowa mi się kończy. Znajdę inna prace. Ta jest tak na start. Pomyśl, gdzie mnie zatrudnią? Przecież ja jestem tyko po liceum. Mam maturę, ale nic więcej. 
- Jesteś bardzo mądra.
- Nie
- Majka, oboje to wiemy. Świetnie zdałaś maturę.
- Matura nie jest wyznacznikiem wiedzy.
- Obje wiemy, że jesteś. Znajdziesz jeszcze dobrą pracę, bo na nią zasługujesz. Zobaczysz.
- Czyli już nie będziesz zazdrosny?
- Jasne, że będę. Zawsze, ale już nie będę tego tak okazywał.
- I nie będziesz robił mi ciągłych wyrzutów?
- Nie będę.

Miłość w życiu jest ważna. Często dostrzegamy ją za późno, ale kiedy już ją odkryjemy starajmy się ją pielęgnować i nie pozwolić na to, by zaginęła. Zaufałam po raz kolejny Tomkowi. Teraz zupełnie nie wiem czy dobrze robię. A jeśli zerwałabym z nim? Nie darze go takim uczuciem jak on myśli, okłamuję go... ale z drugiej strony, ja nie chce go skrzywdzić. Tomek jest dla mnie ważny, bardzo mi pomógł kiedyś, ale nie wiem czy to dobry pomysł żyć w tym chorym związku. Jeśli ciągle ma być taki zaborczy? Nie to niemożliwe. On się zmieni i będziemy szczęśliwi. Przynajmniej on. Na pewno...

________________________
Hej, mam dla Was kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba!
A więc czytajcie, komentujcie :)
Buziole :**

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 4










 Majka, przecież ja Cię kocham! 









Przyjaźń to niesamowita więź, która łączy co najmniej dwoje ludzi. Przyjaciel, to osoba, której możesz bezgranicznie zaufać, powierzyć jej wszystkie swoje smutki i sekrety. Przy przyjaciołach możesz się zachowywać tak jak chcesz. Nie musisz niczego grac, nikogo udawać, a kiedy zechcesz zamaskować swoje smutki on i tak wie, że coś jest nie tak. Przyjaźń to coś niesamowitego, czego każdy z nas powinien doświadczyć. Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapominają jak latać. Przy przyjaciołach możesz robić największe głupoty i masz pewność, że Cie nie wyśmieją. Co więcej..   się z Tobą wygłupiać! Przeżyłam tyle wspaniałych chwil z Tomkiem… A to, że znalazł sobie dziewczynę musi przekreślić wszystko pomiędzy nami? Po długach namysłach pomyślałam, ze odwiedzę go.  W końcu to był mój przyjaciel. To ze był z Nicole to jego sprawa. Przecież ma prawo do szczęścia, a ja nie mogłam mu w tym przeszkadzać.




- Cześć Tomuś – przywitałam się jak zwykle. Byłam nieco zdziwiona brakiem Nicole u Tomka, ale tłumaczyłam to sobie jej obecnością w pracy
- Cześć Majuś – przywitał się równie słodko
- Jak się czujesz?  - zapytałam troskliwie
- Całkiem dobrze, jutro powinni mnie wypisać.
- To wspaniale
- A co? Stęskniłaś się już za mną?
- Nie mam kogo w FIFE Niszczyc – wytknęłam mu język – przyniosłam Ci pomarańcze, Twój ulubiony sok wiśniowy…
- Majka, wiesz, że musimy pogadać?
-…mam też jabłka…
- Majka!
- Wafelki… nie zabrałam Man…
- Majka, porozmawiajmy – przerwał mi.
- Przecież ciągle mówię do Ciebie
- Wiesz o co mi chodzi…
- Tomek, jesteśmy dorośli, tak? Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. Mogłeś tylko uprzedzić, że jesteś z Nicole – starałam się to powiedzieć jak najbardziej przekonująco, lecz nie wiedziałam czy mi to do końca wyszło.
- Majka, ale ja i Nicole…
- Kochany, masz prawo być szczęśliwy. Ja nie ma  nic do waszego związku – skłamałam
- Ale właśnie.. my nie jesteśmy razem
- Co? Ale wy wczoraj.. ja widziałam was.. – mówiłam zdezorientowana – z resztą nie ważne. To Twoje życie, nie powinnam się w nie mieszać
- Przecież Ty jesteś częścią mojego życia  czy chcesz czy nie ja Cię będę w nie mieszał, bo jesteś dla mnie strasznie ważna. To z Nicole wczoraj nic nie znaczyło. Ona rzuciła się na mnie akurat wtedy, gdy weszłaś. Chciałem za Toba pójść, ale zobacz: Te wszystkie kabelki nie pozwoliły mi na to. Na dodatek ta wariatka powiedziała lekarzom, że jest moją dziewczyną!
- Mi powiedziała to samo, ale nie wierzyłam, dopóki nie zobaczyłam Was razem.
- Zapomnij o tym..
- Tomuś, no już spokojnie, bo Ci się jeszcze pogorszy.
- Majka, chodzi o to, że to dla mnie ważne, abyś nie wierzyła temu.
- Dlaczego? – zapytałam zdziwiona
- Bo.. Ja może nie powinienem tego mówić, ale podobasz mi się. Ciągle jesteś skupiona na tym swoim Leitnerze, ze nie widzisz jak ja bardzo się staram. Tak bardzo chciałbym,  żebyś choć raz spojrzała na mnie tak, jak patrzysz na niego, żebyś pomyślała o mnie tak, jak myślisz o mnie, żebyś… - mówił do mnie, a ja wtedy zdałam sobie sprawę z tego wszystkiego. Miałam obok siebie faceta, który kochał mnie nad życie, a ja ciągle rozmyślałam o tym, kogo nigdy nie będę mieć.
- Jaka ja byłam głupia – powiedziałam i nie wiedzieć czemu pocałowałam go. To był impuls.
- Majka nie, proszę nie baw się mną – powiedział odrywając się ode mnie
- Przepraszam… Tomek… Ja podczas tego wypadku zrozumiałam, że jesteś dla mnie strasznie ważny. Kiedy przerwało nasze połączenie odchodziłam od zmysłów.  Gdyby cos Ci się stało nie wiem co bym zrobiła. Przepraszam Cie za to wszystko. Jaka ja byłam ślepa. Ciągle byłeś obok mnie, a ja ślepo patrzyłam na tego piłkarza… raniąc Ciebie. Nie chciałam.. wybacz mi. Tomek, naprawdę jesteś dla mnie strasznie ważny. Wybaczysz mi?
- Myślisz, że byłbym w stanie Ci nie wybaczyć? Majka, przecież ja Cię kocham! Jak mógłbym Ci nie wybaczyć? – powiedział, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przytuliłam się tylko do niego i w takiej pozycji trwaliśmy do czasu, gdy pielęgniarka wyprosiła mnie z sali, ponieważ pora odwiedzin dobiegła końca…

Dziś Tomek wychodzi ze szpitala. Z samego rana wstałam i zabrałam się za pieczenie jego ulubionego ciasta. Chciałam mu jakoś wynagrodzić to wszystko...Kiedy już to zrobiłam przebrałam się po czym udałam się do szpitala odebrać mojego Tomka.
- Hej, jak się czujesz?- zapytałam kiedy weszłam do środka
- Cześć Majka - podszedł do mnie i zbliżył się do moich ust, by po chwili pocałować mnie w policzek - Dobrze. Czuję się bardzo dobrze, bo jesteś tutaj.
- Jedziemy? - zapytałam zabierając jego torbę.
- Czemu nie skręcasz? - zapytał kiedy przejeżdżaliśmy przez skrzyżowanie
- Jedziemy do mnie. Upiekłam Twoje ulubione ciasto i jeszcze zjesz obiad u mnie, bo przecież nie będziesz się sam męczył z tą ręką, a szpitalne jedzenie nie jest takie dobre.
- Zamówiłbym sobie jakąś pizzę, albo coś. Nie rób sobie kłopotu.
- To żaden kłopot dla mnie.
Weszliśmy do domu, zjedliśmy moje ciasto i zaczęliśmy rozmawiać. Na początku rozmowa jakoś nam się nie kleiła, a ja tak bardzo chciałam wszystko naprawić, chciałam, żeby było jak dawniej, ale cokolwiek zaczynałam mówić brakowało mi słów, żeby wyrazić co czuję. Tomek chyba to zauważył, więc zaproponował oglądanie filmu. Nie powiem, początkowo bardzo mi to pasowało, ale potem... ciągle czułam jego spojrzenie na moim ciele. Przecież on mnie kocha, ja też... powinnam. On tyle znosi dla mnie. To nie jest w porządku, aby on cierpiał przeze mnie.
Przysunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Chciałam, aby... sama nie wiem co wtedy chciałam. Doszło do tego, że znowu się pocałowaliśmy.
- Tak cholernie mocno Cie kocham - powiedział. Spodziewałam się, że to powie...
- Też Cie kocham - odpowiedziałam i dodałam w myślach "ale nie w taki sposób w jaki ty tego oczekujesz ode mnie"







Kilkanaście dni potem
Minął już ponad miesiąc. Razem z Tomkiem jesteśmy szczęśliwą parą. Tomek jest szczęśliwy i to się liczy. My, nadal zachowujemy się tak jak przedtem, ale teraz jest trochę inaczej z mojej strony... Czasem czuję się na prawdę niezręcznie, lecz po chwili to mija.
- Majka, kochanie, pamiętasz, że jutro idziemy na mecz?
- Jakbym mogła zapomnieć o czymś takim. Borussia ponad wszystko! Echte Liebe!
- Jesteś wspaniała, wiesz?
- Oj juz nie przesadzaj - powiedziałam i w tym momencie zadzwonił telefon - Pójdę odebrać. Przepraszam Cię na moment. To mama.
- Pozdrów ją ode mnie




- No cześć mamuś, co słychać?
- Dzwonię, bo muszę ci coś ważnego powiedzieć - westchnęła
- Stało się coś? Tato jest chory? - zapytałam zatroskana o zdrowie swojego ojca, przecież on ciągle chorował..
- Nie, nie z tatą wszystko w porządku po części. Majka, wiesz, ze my zawsze chcemy dla Ciebie jak najlepiej? - zawiesiła głos
- Mamo mów, bo zaczynam się martwić!
- Tato nie przeszedł kolejnych badań lekarskich. Szef zadecydował, że dla jego zdrowia będzie najlepiej ja przejdzie na wczesna emeryturę.
- Jeśli to ma mu pomóc to dobrze, co w tym złego?
- Chodzi o to, że to oznacza, że nie będziemy Ci już mogli wysyłać tyle pieniędzy jak niedawno. Jego emerytura nie jest wysoka i...
- Mamuś, nie przejmuj się tym. Znajdę sobie prace. Dam radę.
- My jednak nie chcielibyśmy Cie tak obarczać.
- Mamo, jestem już dorosła. Poza tym i tak nosiłam się z tym, żeby zacząć pracować.  Pozdrów tatę ode mnie.
- Dobrze, to ja już kończę, jeszcze muszę obiad ugotować.
- To ja już Cie nie zatrzymuję. Albo wiesz co? Tomek Was pozdrawia.
- Dziękujemy, pozdrów go również od nas.
- Dobrze, pa.. - powiedziałam i rozłączyłam się

Od razu po zakończeniu rozmowy z mamą przekazałam wszystko mojemu chłopakowi. Tomek obiecał mi, że pomoże mi w szukaniu pracy. Najpierw jednak chciał abyśmy zamieszkali razem. Wtedy, zmniejszylibyśmy opłaty, a ja nie musiałabym iść do pracy. Ostatecznie udało mi się wymigać uzasadniając to tym, że to jeszcze dla mnie za wcześnie. Tak na prawdę nie wiem czy kiedykolwiek będę gotowa zamieszkać z Tomkiem. Jeszcze kiedy nie byliśmy razem... wtedy zgodziłabym się bez zastanowienia, ale teraz sytuacja jest zupełnie inna. Byłoby mi całkiem niezręcznie. Znam Tomka już długo i wiem, że nie mógłby mnie skrzywdzić. Przecież on mnie kocha... Teraz sama już nie wiem czy dobrze postąpiłam będąc z nim, ale kiedy spoglądam na jego uśmiechnięta twarz i te iskierki w oczach czuję, że dobrze robię... Tomek się o mnie troszczy. Nie mogę na niego narzekać i to w tym wszystkim jest najgorsze...





Dziś od samego rana szukałam pracy. Szczerze? Miałam wszystkiego dosyć! Ciągle miałam za male doświadczenie, albo nie miałam odpowiednich kwalifikacji, albo byłam po prostu za młoda. Przecież ja mam dopiero 20 lat, jestem po liceum na pierwszym roku studiów. Jak miałam zdobyć doświadczenie? Dobijało mnie to wszystko. Mój zapał do pracy był odwrotnie
proporcjonalny do chęci zatrudnienia mnie przez pracodawców. 
Chcąc zrobić sobie przerwę udałam się na spacer po parku, którego celem było dojście pod Idunę. Zawsze kiedy chciałam pomyśleć lub odpocząć przychodziłam pod stadion. Nie wiem dlaczego. Po prostu uspokajało mnie to. Nagle mój wzrok przykuła kartka wisząca na tablicy ogłoszeń przed stadionem, na której było coś napisane wielkimi literami. Podeszłam bliżej, aby sprawdzić dokładniej co to. Okazało się, że było to ogłoszenie w sprawie pracy. Ucieszyłam się. Postanowiłam złożyć swoje CV również tutaj. Pewnie i tak mnie nie przyjmą, ale przynajmniej będę miała świadomość tego, że spróbowałam. Kiedy już złożyłam potrzebne dokumenty udałam się do mieszkania, gdzie miał czekać na mnie Tomek. Obiecałam mu przecież wspólny obiad dzisiaj.  Gdy wróciłam, jego jeszcze nie było "pewnie jest w pracy jeszcze" - pomyślałam. Czekałam godzinę, lecz nie wrócił. Dzwoniłam, ale nie odbierał. Zadecydowałam, ze nie będę dłużej na niego czekać. Zjadłam, zebrałam się i udałam na wykłady. 

Minął tydzień, a do mnie odezwał się tylko jeden pracodawca. Tak, zostałam kelnerką. Może to nie jest praca moich marzeń, ale na początek mi wystarczy. Przecież jestem i tak zatrudniona na miesiąc w zastępstwie za pewną kelnerkę.  Moja szefowa jest strasznie miła. Obiecała, że godziny pracy zostaną dostosowane do moich studiów. Jestem jej strasznie wdzięczna za to! Dam jakoś radę, prawda? Dodatkowym atutem jest lokalizacja. Kawiarnia ta znajduje się blisko stadionu, a więc również blisko mojego mieszkania. Kto wie? Może spotkam kogoś ciekawego?


Co do Tomka... teraz to on jest strasznie dziwny i tajemniczy.  Zaczęliśmy spędzać ze sobą strasznie mało czasu. Ja rozumiem, on pracuje, ja pracuję, a do tego jeszcze moje studia, ale przecież można wygospodarować trochę czasu dla nas, tak? Czasem wydaje mi się, że ode mnie woli swoich kolegów. Nie powiem, przyjaciele są ważni w życiu, ale ja też jestem jego przyjaciółką i dziewczyną. Jestem albo byłam...

______________________________________

A więc moja kochano bloggerko Dago, jak obiecałam jest trochę dłuższe.
Specjalnie dla Ciebie szybciej!
Mam nadzieję, że się spodoba.
Jesteście? Komentujcie :) To bardzo pomaga.
Buziole :***

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 3










"No wiesz, ślub, wspólny dom, dzieci..."











Czasem bywa tak, ze potrzebujemy na chwile odetchnąć. Pobyć samemu, żeby wszystko przemyśleć, albo porozmawiać z kimś.  Problem pojawia się wtedy, gdy nie mamy do kogo się zwrócić z naszym problemem. Wtedy czujemy dziwną pustkę. Staramy się odciąć od rzeczywistości i pomyśleć nad tym wszystkim. Zastanowić się nad tym, co  zrobiliśmy źle i co możemy poprawić, bo przecież często to my sami jesteśmy powodem naszych niepowodzeń obierając zły kierunek. Ciągle rozdrapujemy stare rany, nie dostrzegając jak bardzo tym ranimy innych, tych, którzy są nam bliscy...



Był już wieczór. Nie wiedząc co ze sobą zrobić nadal płacząc błąkałam się po Dortmundzie. Teraz, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, jak ważny jest dla mnie Tomek Nicole musiała wszystko zniszczyć.
Zmęczona już długim spacerem usiadłam na ławce obok jakiegoś chłopaka, by choć na  chwilę odpocząć. Wędrowałam tak już może z dwie godziny, więc nogi miały mnie prawo boleć...  Ów nieznajomy był w kapturze, dlatego nie mogłam stwierdzić jak wyglądał. Szczerze? Nie obchodziło mnie to. Normalnie bałabym się, ale teraz... Teraz wszystko mi już było obojętne. Gdy usiadłam on spojrzał na mnie, wyciągnął słuchawki  z uszu i zaczął rozmowę.
- Przepraszam, wiem, ze nie powinienem, ale nie potrafię patrzeć jak kobieta płacze. Może mogę jakoś pani pomóc? - zapytał podając mi chusteczki
- To miłe z pana strony, ale mi nikt nie pomoże… - odparłam ledwo słyszalnie
- Może chcesz się wygadać? Niektórzy mówią, że to pomaga.
- A Tobie? Tobie to kiedyś pomogło? - zapytałam przechodząc na "Ty"
 - Tak – odparł po chwili namysłu – może nie rozwiązało problemu, ale poczułem się wtedy lepiej, ale jeśli nie chcesz mówić nie będę nalegał. Nic na siłę, prawda? – powiedział i nastała chwila krępującej ciszy.
- Czasem jest po prostu tak, że jesteś strasznie zagubiony w życiu, nie wiesz co masz zrobić i masz wszystkiego dosyć. Czasem los chce nam pomóc stawiając na naszej drodze drugiego człowieka, który pomaga nam wyjść z dołka. Czujesz się przy nim  po prostu dobrze. Zaczynasz zapominać o tym wszystkim co się działo. Stajecie się sobie coraz bliżsi. Jesteście wspaniałymi przyjaciółmi, a w dniu kiedy uświadamiasz sobie, że to jednak coś więcej, ze ta osoba jest dla Ciebie strasznie ważna dostajesz kopa od losu. Wchodzisz do szpitalnej sali po kilku godzinach niepewności co się z nim działo i co widzisz? Widzisz jak całuje się z dziewczyną której nienawidzisz. On też jej nienawidził, przynajmniej tak Ci mówił. Wiesz jak ja się wtedy czułam? Wiesz jak ja się czuję teraz? Wiesz? Nie wiesz jak to jest – powiedziałam i łzy spłynęły mi po policzku. Chłopak nic nie powiedział. Nigdy w  życiu jeszcze nie miał takiej sytuacji. Przytulił mnie do siebie i pozwolił  mi się  wypłakać w jego ramię. Wiedział, że jego słowa nic nie pomogą. Nie wiedział jak to jest, ale domyślał się jak  może mi być ciężko. Chciał mi pomóc, czułam to, ale zupełnie nie wiedział jak.
- Przepraszam Cię – powiedziałam pochlipując.- nie znamy się, a ja robię Ci tyle kłopotu. Przepraszam – rzekłam odsuwając się od niego.
- To dla mnie żaden kłopot. Naprawdę.
- I tak wiem, ze nie powinnam Ci zajmować tyle czasu. Siedzimy tu już ponad godzinę. Na pewno miałeś wiele ważniejszych spraw do załatwienia, a ja? Tylko niepotrzebnie zatrzymałam Cie tutaj. Powinnam iść już do domu. Dziękuję za wszystko.
- Sama? O tej godzinie? Przecież już prawie północ!
- No i co? Dortmund to spokojne  miasto. Poza tym jestem już duża, poradzę sobie
- Pozwól mi Cię odprowadzić, proszę – powiedział. W tym momencie miałam przeczucie,  że chłopak czuł się za mnie w pewnym sensie odpowiedzialny. Nie mogłam tego logicznie wytłumaczyć. Po prostu tak czułam.
- Nie trzeba. I tak za dużo czasu Ci zajęłam. Mogłeś odejść, mogłeś zostawić mnie samą, mogłaś się mną nie przejąć, ale zrobiłeś to. Nie znasz mnie, ale zostałeś i pomogłeś mi. Dlaczego?
- Mogę wiedzieć jak Ci na imię?
- Majka – odpowiedziała nieco zbita z tropu
- Majka – powtórzył – śliczne imię… wracając do tematu. Droga Maju.. czasem już tak po prostu jest. Widzisz jak ktoś jest smutny i musisz mu pomóc. Czujesz, że powinieneś to zrobić, ale nie wiesz dlaczego. Po prostu chcesz. Tak mów Ci serce. I ja nie mówię tego,  bo mi Cię żal. Musiałem to zrobić. Tak mnie wychowali w domu…
- Dziękuję, bardzo Ci dziękuję – powiedziałam i przytuliłam go – naprawdę bardzo mi pomogłeś. Pójdę już do domu – pocałowałam
nieznajomego w policzek i pożegnałam się.
- Masz, ubierz. Zimno jest - powiedział podając mi swoją kurtkę
- Nie trzeba - powiedziałam lekko zmieszana. Nie powiem miło mi się zrobiło. Chłopak jednak nie zmienił swojego zdania. Po chwili postanowiłam ubrać jego kurtkę.
- Tak jak myślałem, owiniesz się w nią co najmniej dwa razy, ale przynajmniej będzie Ci cieplej
- Oj już nie przesadzaj - odparłam uśmiechając się
- To gdzie mieszkasz?
- Na Tumweg
- Nie daleko stadionu
- A no wiem, nie muszę się męczyć z dojazdami. Mogę sobie spokojnie na piechotę przejść.
- Chodzisz na mecze? - zapytał lekko zdziwiony
- A co w ty dziwnego?
- Nie, no nic. Gdybym nie wiedział, że jest ktoś w twoim życiu taki ważny oświadczył bym Ci się tutaj.
- Ale Ty głupi jesteś - zaśmiałam się - A co byś zrobił gdybym się zgodziła?
- No wiesz, ślub, wspólny dom, dzieci...
- Głupek - nie wiem dlaczego, rozśmieszał mnie. Może to przez jego teksty. Nie wiem. Przy nim czułam się jakoś dziwnie swobodnie i spokojnie.
- To tutaj - powiedziałam kiedy staliśmy pod moim blokiem. - Skoro już mnie odprowadziłeś, to może w ramach rewanżu dasz się zaprosić na herbatę? - zapytałam
- Może innym razem. Nie chcę robić kłopotu - rzekł. no to mnie teraz załatwił
- Przecież to ja Tobie narobiłam strasznie dużo kłopotu - odparłam - ale skoro nie chcesz, proszę - oddałam mu jego kurtkę. - Dziękuję za miło spędzony czas - przytuliłam go, pożegnałam się i weszłam do mojego bolku.


 Po przekroczeniu progu od razu udałam się do sypialni. Byłam strasznie zmęczona tym całym dniem, ale dzięki temu spotkaniu poczułam się znacznie lepiej. Nie przeszkadzał mi nawet fakt, ze nie wiedziałam kim był ten chłopak, ani jak wyglądał (miał kaptur na głowie). Chciałam tylko, żeby ktoś ją wysłuchał i zrozumiał, a on właśnie bezinteresownie to uczynił. Cieszyłam się,  że właśnie dzisiaj go spotkałam. Szkoda tylko, ze pierwszy i ostatni raz…







_____________________________________
Hej.
Jeśli pomyliłam nazwę ulicy przepraszam bardzo. Tak podały wszechwiedzące Google :P
No to chyba tyle ode mnie ;)
Miłego (?) czytania
Buziole :***