poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 6










 Myślałem, że te okulary to dobry kamuflaż










Obudziłam się wtulona w mojego chłopaka. Zegar wskazywał godzinę 6:29. Niechętnie musiałam wstać z łóżka, gdyż na 8.00 miałam wykłady. Zebrałam się więc, pożegnałam z Tomkiem i udałam się na uczelnię. Tam oczywiście wdałam się, zdaniem wykładowcy, w niepotrzebną dyskusję. To nie moja wina, ze mnie irytuje, a jego wykłady prowadzone są infantylnie. Mam ochotę na nich spać, nawet kawa z automatu już mi nie pomaga... Nie chce się słuchać, pisać notatek, kompletnie NIC! Zastanówcie się jakbyście się czuli podczas prawie dwugodzinnego wykładu, w którym facet posługuje się tylko i wyłącznie jakimiś liczbami oraz przykładami sprzed 30 lat. Zupełnie tego nie da się słuchać!
Po zakończeniu mojej męczarni pojechałam od razu na lotnisko odebrać Ness. Na szczęście dla mnie, postanowiła przylecieć tym późniejszym samolotem, gdyż miała jeszcze jakieś ważne sprawy do załatwienia.
Gdy weszłam na płytę lotniska moja przyjaciółka już na mnie czekała. Przywitałam się z nią gorąco,  apotem pojechałyśmy do mnie do mieszkania.
- No to na ile zawitasz do mnie? - zapytałam kiedy już siedziałyśmy przy stole
- Możliwe że na bardzo długo. Mój tata został fizjoterapeutą w drugim zespole Borussi, więc chyba zostajemy na stałe.
- To znaczy, że zamieszkasz ze swoimi rodzicami? - zapytał Tomek, który razem z nami jadł posiłek
- Nie, nie. Rodzice dostali mieszkanie z klubu, a ja stwierdziłam, że poszukam sobie czegoś.
- Jeśli chcesz, możesz zamieszkać ze mną - zaproponowałam
- Nie chcę być dla Ciebie problemem
- Van, to żaden problem dla mnie, nie daj się prosić. Będzie śmiesznie!
- Skoro nalegasz, ale to tylko na początek
- Na bardzo długi początek - poprawiłam ją. Bardzo se ucieszyłam, ze moja przyjaciółka zostaje w Niemczech. Bardzo brakowało mi jej obecności. Na szczęście teraz się to wszystko zmieni.
- Majka, no to co dziś robimy? - zapytała
- Ja to muszę iść do pracy, ale jak chcesz możesz iść ze mną.
 Sądzę, ze to bardzo dobry pomysł. Uwierz mi, że będę Twoją najbardziej denerwująca klientką!
- Jasne, jasne. Tomek, idziesz z nami? - zapytałam
- Kochanie, z Tobą zawsze - odpowiedział ochoczo
- Ale wiesz, się tak nie przyzwyczajaj do chodzenia ze mną do pracy, To tak tylko wyjątkowo dzisiaj.
- Oczywiście - odparł zbierając puste talerze ze stołu.
- Pomogę Ci - dodałam i zabrałam się za zmywanie naczyń. Kiedy już to uczyniłam zaczęłam się szykować do pracy. Chciałam czuć się wygodnie, ale też nie wyglądać jakoś nieelegancko. Wydaje mi się, że zakładając te ubrania udało mi się osiągnąć ten cel. Do tego założyłam sweter, który w pracy i tak zdejmę, ponieważ jest tam bardzo gorąco.



Już podczas pierwszych pięciu minut stania za barem byłam pewna, ze to będzie ciężki dzień. Ludzi było jak to się mów "jak mrówek". Byli dosłownie wszędzie. Po godzinie pracy w tłumie wszystkich osób dostrzegłam Vanessę oraz Tomka.

- Nareszcie jesteście - krzyknęłam podając im kolorowe drinki
- Chyba nareszcie udało nam się dopchać - rzekła Ness starając się przekrzyczeć głośną muzykę
- Gdzie Tomek? - zapytałam gdy zgubiłam go z oczu
- Poszedł odebrać jakiś ważny, telefon - rzekła Ness i ruszyła na parkiet.
Po kilku minutach Tomek wrócił, powiedział, ze ma coś ważnego do załatwienia w biurze i tyle go widziałam. Może to i lepiej, nie będzie mnie kontrolował. Ale w sumie obiecał mi że będzie...
Kontynuowałam swoja pracę, gdy przy barku pojawił się Reus. Ten Marco Reus. Poczułam uderzenie fali gorąca, ale postanowiłam zachować się profesjonalnie, choć to było strasznie trudne. Przede mną stał jeden z najlepszych piłkarzy Borussi. Oddychaj, wdech, a potem wydech - powtarzałam sobie. Tylko nie zemdlej. Tak, widziałam Reusa kilkanaście razy na żywo, ale nigdy tak blisko. I on jeszcze do mnie mówił. Fakt, że byłam w pracy i to dlatego, ale i tak wow.
- Dobry wieczór, Pani tutaj nowa, prawda?
- Pani? Tak staro wyglądam - zażartowałam
- No nie. - lekko się zmieszał
- Pracuję tutaj od tygodnia. - uśmiechnęłam się. Musi często tutaj przebywać skoro zna wszystkie barmanki. -  Co podać?
- Poproszę 5 ...-  tutaj Marco podał nazwę czegoś czego nie wiem jak zapisać.
- 18 Euro - odpowiedziałam grzecznie. Przyjęłam zapłatę wraz z napiwkiem i zabrałam się za mieszanie drinków. Na krótkim szkoleniu przed rozpoczęciem pracy nauczyłam się trochę. W razie czego mam ściągę co z czym mieszać. Marco poprosił mnie, abym przyniosła im zamówienie do stolika, a to przecież moja praca jest. Nie trzeba mnie o takie rzeczy prosić. Całkiem miły jest. To dobrze - wspaniały piłkarz i człowiek. 
- Podać coś jeszcze? - zapytałam kładąc szklanki na stole
- Może Pani towarzystwo? - zapytał Grosskteutz
- Panie Kevinie, niestety jestem w pracy, nie wolno mi. Panu chyba nie przystoi taka propozycja.
- Skąd Pani wie jak się nazywam? - zapytał udając zdziwionego
- No cóż, Pan gra w Borussi, my znajdujemy się w Dortmundzie. To chyba wszystko tłumaczy - odparłam
- Kurcze, a myślałem, że te okulary to dobry kamuflaż - rzekł, na co reszta obecnych zaśmiała się 
- Proszę wybaczyć, ale muszę wracać do pracy. Miło się z  rozmawiało - powiedziałam i wróciłam za bar.  Rozmawiałam z piłkarzami Borussi. Chyba muszę ochłonąć.Na pewno.
W sumie podobała mi się moja praca. Na początek nie jest zła. Każdy jakoś zaczynał. Vanessa poszła gdzieś, w sumie nie dziwie jej się. Przyszła się tutaj bawić. Jako że ruch trochę się zmniejszył postanowiłam na chwile odpocząć. Ta praca jest jednak męcząca. Usiadłam na jednym z krzeseł za barem, kiedy przede mną pojawił się Grosskreutz.
- Ja chciałem przeprosić, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało. Ja tylko proponowałem wspólną zabawę z nami.
- Rozumiem, nie ma się czym przejmować - odparłam z uśmiechem
- To na zgodę setka?
- W pracy nie można pić
- Tyle ludzi, nikt nie zauważy
- Nad nami jest kamera. Przyniosę do stolika, ok? - zapytałam.
- Tak, tak, ale w takim razie  proszę nalać jeszcze 4.
- Stolik ten co przedtem? - w odpowiedzi dostałam tylko skinienie głową.
- Parzcie kogo wasz wspaniały kolega przyprowadził - oświadczył wszystkim - I wiecie co jeszcze załatwiłem? Ta oto piękna kobieta napije się z nami.
- Kevin, Kevin. Kiedy Ty w końcu zmądrzejesz
- Nie, ja protestuje! Kibice kochają takiego Kevina - przerwałam
- No i co Ty robisz z tymi kobietami - zapytał Seba
- To jak, pijemy? - zapytał Marco
- Tak, Ty byś tylko pił i pił - odezwał się po raz pierwszy Moritz. Nadal ma taki piękny głos. Zupełnie się nie zmienił przez półtorej roku.
- Pijemy -  powiedziałam. -  Jak to mówił mój tato: Chluśniem, bo uschniem - powiedziałam na co reszta zaśmiała się. Chłopacy chyba do końca nie wierzyli, że się razem z nimi napiję. A tu taka niespodzianka. Niestety, wszystko co dobre się szybko kończy. Tak, musiałam wracać za bar. I znowu obsługiwałam ludzi, patrzyłam sobie jak wszyscy się bawią i w tej chwili dostrzegłam Marco kręcącego się obok Vanessy. Mojej Ness. Chyba próbowała go spławić, ale jakoś jej to nie wychodziło. Z resztą nie widziałam żeby to robiła z przekonaniem. Znam ją długo i wiem, kiedy na prawdę chce się kogoś pozbyć.
 - Majka, ratuj szklanka soku! - zawołała kiedy już dotarła do mnie
- Reus aż tak bardzo Cię zmęczył? Wpadłaś mu w oko - powiedziałam podając sok
- Jasne jasne. Nie wypiłaś za dużo?
- Nie, nie za dużo. Nie wolno mi się upijać, ze Ci tak przypomnę.
- Tak, a ja Cie nie znam
- Patrz, idzie do Ciebie.
- Kto?
- Koniec przerwy - tylko tyle zdołałam usłyszeć z ust blondyna. Oboje nadal wariowali  na parkiecie. Strasznie milo mi się na nich patrzyło. Ciekawe czy coś z tego będzie?

Zaczynałam się już martwic, ponieważ nie widziałam Vanessy już prawie od północy. Około drugiej dostałam od niej SMS, w którym wytłumaczyła mi, że nie mam się o nią martwić bo wszystko z nią w porządku. Kamień spadł mi z serca. Już myślałam, że coś złego jej się przydarzyło, a tego bym nie przeżyła.
Około godziny później skończyłam swoją pracę. Byłam mega szczęśliwa, że nareszcie mogę wrócić do domu, położyć się na łóżku i zasnąć. Po zdaniu raportu kasowego mojej szefowej spakowałam swoje rzeczy do torebki i wyszłam do domu. Nagle zaczepił mnie jakiś pijany koleś. Tego mi jeszcze brakowało...
- Witam szanowną Panią, moją ulubioną barmankę  - rzekł, a raczej wybełkotał nieznajomy. Starałam się go zignorować, ale on nadal do mnie mówił
- Kelnereczko zaczekaj no!
- Nie mam ochoty z Panem rozmawiać, proszę mnie zostawić w spokoju bo wezwę policję.
- Po co policja? Panienko spokojnie. Może masz ochotę napić się ze swoim ulubionym klientem?
- Mówiłam już coś, prawda? - zapytałam podirytowana. 
- Ależ Panienka uparta - rzekł chwytając mnie za nadgarstek 
- Proszę mnie zostawić! - krzyknęłam wykręcając mu się
- Pani chyba coś powiedziała, prawda? Koleś, weź się odczep, bo nie ręczę za siebie - jakiś nieznajomy stanął w mojej obronie. 
- Dziękuje bardzo - rzekłam spoglądając na niego.
- Nie ma za co. Może odprowadzić Cię do domu? 
- Nie chcę robić kłopotu.
- To żaden kłopot. Ty jesteś Majka? - zapytał, a mnie momentalnie zrobiło się gorąco. Nawet trochę się przestraszyłam.
- Skąd wiesz? -zapytałam robiąc krok w tył.
- Już chyba Cię gdzieś spotkałem i odprowadzałem Cię do domu.
- To niemożliwe - odparłam, a potem przypomniałam sobie sytuację, kiedy w parku spotkałam pewnego chłopaka.
- To Ty powiedziałaś mi, ze jesteś już dosyć duża, że możesz sama wracać do domu, prawda? 
- Prawda, przepraszam, ze wtedy zajęłam Ci tyle czasu. Zupełnie nie musiałeś mnie wtedy słuchać.Co wtedy robiłeś w parku?
- Tak trochę się wtedy pokłóciłem z dziewczyną - odparł
- A ja Cię wtedy zamęczyłam swoimi problemami, ale mi teraz głupio... - spojrzałam na jego twarz, którą dopiero teraz dokładnie oświetliła latarnia. - Ale ja jestem głupia... Że też ja Cię szybciej nie rozpoznałam. A Twój głos pasował mi do kogoś. Przepraszam za to wszystko co usłyszałeś ode mnie.
- Spokojnie, przecież ja jestem
- Piłkarzem Borussi Dortmund - dokończyłam
- Ale przede wszystkim zwykłym człowiekiem.
- Tak, przepraszam. 
- Ależ Ty nie masz mnie za co przepraszać, rozumiesz - rzekł
- Rozumiem. Już nie będę. - odpowiedziałam uśmiechając się - Coś zauważyłam, że Twojemu koledze spodobała się moja przyjaciółka
- Mówisz o Reusie i tej dziewczynie? Dosłownie na 5 sekund jej nie opuścił. Nawet nie zdążył nam ją przedstawić. Tak bardzo był nią zajęty.
- Vanessa - powiedziałam - Nazwa się Vanessa. 
- Ładnie, ale Majka to też bardzo ładne imię
- Lisa też Ci się na pewno podoba - dodałam, wiedząc, że tak na imię ma jego dziewczyna. 
- Tak, tak, oczywiście. 
- Swoja drogą Twoja dziewczyna nie będzie zła o to, że się szwędasz nocą z nieznajomą?
- Nie jesteś nieznajomą, wiem jak masz na imię, gdzie mieszkasz, gdzie pracujesz.
- Dobra, dobra już mi wystarczy - zaśmiałam się
- Zupełnie nie pojmuję jak Kevinowi udało się Ciebie wyciągnąć
- Urok osobisty, chyba. To bardzo charyzmatyczny człowiek.
- I bardzo uniwersalny
- Tak, tak. Gdyby go sklonować, mógłby zagrać wszędzie.  
- Dokładnie. To tutaj - powiedziałam -  Dziękuję za wszystko.
- To jak? Widzimy się na meczu, tak? 
- Oczywiście
- Pamiętaj, ze masz założyć moją koszulkę!
- A żebyś wiedział, że założę! - przecież tylko jego koszulki mam..
Pożegnałam się z Leitnerem, a po wejściu do mieszkania od razu położyłam się spać. Nogi mi odpadały, ale dzięki mojej pracy poznałam Marco Reusa, Moritza Leitnera, czywiście Kevina i wiele innych ciekawych ludzi. 
Zycie jest jednak piękne. Zastanawiałam się co z Ness, ale byłam o nią spokojna. Otuliłam się moją miękka kołdrą, zamknęłam oczy i od razu zasnęłam.




~***~
Hej, mam nadzieję, że się podoba :) Miłego czytania :*
Komentujcie :* :)
Buziole :**

1 komentarz:

  1. Aaaaaaaaaaaa chyba umarłam *.*
    Mo i Majka plus Marco i Vanessa. Miłość jest cudowna w blogach a przede wszystkim w tym opowiadaniu. Jesteś genialna kobieto. Uwielbiam Cię:****
    Twoja wierna czytelniczka Daga:**

    OdpowiedzUsuń